Odpowiedź :
Nadszedł czas 500 rocznicy bitwy po Grunwaldem. Podczas uroczystego odsłonięcia pomnika. Ludzie czekali w nerwowym napięciu, cóż takiego ukaże się ich oczom. Niektórzy szeptali cicho o wydarzeniu sprzed 500 lat temu, inni stali w milczeniu i w skupieniu. Nagle zaczęło coś grac. To była piękna melodia - "Rota". Tłum po usłyszeniu pierwszych ujmujących słów pieśni - stanął na bacznośc. Niektóre kobiety zaczęły lekko poplakiwac ze wzruszenia. Ludzie spoglądali jak biały materiał spływał lekko po pomniku. Widok był niesamowity, a muzyka panująca podkreślała całą atmoswerę. Podczas, gdy płutno opadło zwiewnie na ziemię, wszyscy byli pod wielkim wrażeniem piękna pomnika. Był to jeden z wyjątkowych i patriotycznych dni w dziejach Polski.
Gdy dotarłam na krakowski plac, na kórym dziś miało nastąpić odsłonięcie Pomnika Grunwaldzkiego, uroczystość już prawie się zaczynała. Stanęłam więc z boku i zaczęłam dokładnie się przyglądać zebranemu tłumowi: zwykłym smutnym ludziom, którzy tak jak ja ciągle mają nadzieję na odzysknie niepodległości.
Wszyscy oczekiwali na tę podniosłą chwilę usłyszenia nowej pieśni.
Wreszcie dały się słyszeć pierwsze takty utworu, tłum aż zachłysnął się z podekscytowania. Chucznie rozbrzmiały zewsząd słowa: "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród. Nie damy pogrześć mowy, Polski my naród, polski lud, Królewski szczep piastowy. Nie damy, by nas gnębił wróg." Przy wersach "Tak nam dopomóż Bóg!" wiele osób wprost uklękło na goły bruk, bijąc się w pierś. Ogarnęło ich uniesienie, na twarzach widać było łzy, łzy wzruszenia, że ktoś nareszcie odważył się wyrazić sprzeciw, chociaż w takiej zwykłej pieśni. Na raz wszyscy podnieśli dumnie czoło, a potem, potem nuty się skończyły, na placu zaległa wymowna, aczkolwiek niczym niezmącona cisza....
Następnie głos zabrał generał wojska, mówił pięknie, podniosłym językiem, ale to już nie było to samo, to już nie konopnicka "Rota".
Po kilkunastu minutach wszystko się skończyło, ale Polacy rozeszli się z uśmiechem na twarzy i nadzieją na lepsze jutro.
Wszyscy oczekiwali na tę podniosłą chwilę usłyszenia nowej pieśni.
Wreszcie dały się słyszeć pierwsze takty utworu, tłum aż zachłysnął się z podekscytowania. Chucznie rozbrzmiały zewsząd słowa: "Nie rzucim ziemi, skąd nasz ród. Nie damy pogrześć mowy, Polski my naród, polski lud, Królewski szczep piastowy. Nie damy, by nas gnębił wróg." Przy wersach "Tak nam dopomóż Bóg!" wiele osób wprost uklękło na goły bruk, bijąc się w pierś. Ogarnęło ich uniesienie, na twarzach widać było łzy, łzy wzruszenia, że ktoś nareszcie odważył się wyrazić sprzeciw, chociaż w takiej zwykłej pieśni. Na raz wszyscy podnieśli dumnie czoło, a potem, potem nuty się skończyły, na placu zaległa wymowna, aczkolwiek niczym niezmącona cisza....
Następnie głos zabrał generał wojska, mówił pięknie, podniosłym językiem, ale to już nie było to samo, to już nie konopnicka "Rota".
Po kilkunastu minutach wszystko się skończyło, ale Polacy rozeszli się z uśmiechem na twarzy i nadzieją na lepsze jutro.