Odpowiedź :
12 Listopad, Czwartek. Zwykły szkolny dzień. Z trudem wstaję z łóżka. Żółwim krokiem idę do łazienki. Wszystko w okół mnie drażni. Przy śniadaniu próbuję znajeźć najmniejszy problem. Chcę sprowokować matkę do kłótni. Nie podoba mi się to, co mam na śniadanie. Chciałam coś innego ( Mama zaczyna się denerwować . Wie, że dzień zaczął mi się bardzo źle ). Nie jem nic. Ubieram się i wychodzę. Cisza na podwórku wydaję mi się kojąca. Jestem spokojniejsza. Do samej szkoły milczę. Nie chce się denerwować.
Swoje kroki kieruję w sronę szarego, ponurego budynku
Nie kojarzy mi się z niczym dobrym. Przez te dwa lata wystarczająco się już na niego napatrzyłam. Mam ochotę zawrócić i iść gdzie kolwiek. Jak najdalej stąd. Byle by nie wchodzić do środka. Z trudem zmuszam się do wejścia. Zarzymuję się. Przed sobą mam korytarz pełen radosnych Ludzi. Wszyscy biegają tam i z powrotem. Jedni bawią się w berka, inni grają w gumę ( pamiętam jak miałam taki sam zapał do nauki jak oni ). Idę do szatni zostawić ubrania, jak zwykle tłok. Próbuję przecisnąć się między rówiesnikami. Po chwili przepychanek i kilku krokach znajduję się w budynku gimnazjum. Kilka znajomych twarzy. Znaczące spojrzenia. Dyskretne uśmiechy. Po Lekcjach idę do domu, gdzie odpręzam się grając w gry. Idę spać. I wstaje kolejny dzień
13 Listopad, Piątek. I Znowu zaczyna się ta szara codzienność, Idę do szkoły żółwim krokiem, nie wyspałam się. Schodzę do szatni. I schodzę do świetlicy. Pretensję o nic i o wszystko. Znam to na pamięć. Odwracam głowę, oby nie słyszeć kobiety, która mnie w ogóle nie obchodzi. Myślę, że gdyby jej nie było, to nie zrobiło by to na mnie więkrzej różnicy. Nic sobie nie robię z jej pogróżki i pouczeń. Oni wszyscy doskonale wiedzą, że i tak robię i bęe robiła wszystko, na co mam ochotę. Słyszę dzwonek. W coraz bardziej podłym nastroju idę na lekcję. Uczniowie ocierają się o siebie jak senne muchy. Nikt nie jest przyzwyczajony wstawać tak wcześnie. Wchodzę po schodach. Drugie piętro, sala dwieście trzy. Znowu pretensje. Spóźniłam się. Wymyślam jakieś usprawiedliwienie. Siadam i milczę. Z wielkim hałasem rozpakowywuję się. Wiem, że to ich drażni. Mam niezłą zabawę, wiedząc jak się denerwują. Nie obchodzi mnie to, co o mnie myślą. Nic sobie z tego nie robię. Żądam tylko szacunku . Jeśli go nie otrzymuję, wymuszam go podstępem. Nauczycielka stara się nam przekazać swoją wiedze. Myślami jestem daleko stąd. ( Przechodzą mi przez głowę pomysły, które mnie męczą. Przecież życie jest jeszcze młode. Trzeba z nim zawrzeć ugodę ). Udawać, że rozumiem, jak jest dla mnie najprościej, nie rozumiem, nic nie umiem. Głupi uśmiech przekazuję . Z zamyślenia wyrywa mnie dzwonek. Na przerwie otacza mnie grupka znajomych. Każdy z nich ma cos do powiedzenia. W rzeczywistości mówią o głupotach. Nie mogą iść na dyskotekę, dostali jedynkę lub pokłócili się z koleżanką. Słucham, ale ich sprawy wydają mi się takie obce. Widze nauczycielke, której nie lubię. Odwracam głowę w drugą stronę, udając, że nie widzę. Chcę pokazać ,jaka jestem. ( Gdy ktoś mnie zdenerwuję, potrafię się odegrac ) Znów rozmyślam nad sobą. Tylko czasami przytakuję dla podnieconej koleżanki, która spotkała znajomego. Niech myśli, że jej słucham. Jestem za mściwa. Nic na to nie poradzę. Taki mam charakter. po lekcjach wychodzę przed budynek. To tak jak wyjście z klatki. Przepustka do następnego dnia.
Idę w stronę domu. Cały tamten świat odlatuję. Znów się śmieję, żartuję. Zły Humor prysł. Jak bańka mydlana. Dopiero teraz czuję się szczęśliwa. Zza siebie obserwuję wracających ze szkoły rówieśników . Nie chcę być tak jak oni. Być taką samą, jest tak jakby przemóc samą siebie. Gdy mi się coś nie podoba, to mówię. A oni ? . Niczym malutkie robaczki zaprogramowane przez nauczycieli robią wszystko, aby im się przypodobać. Boją się sprzeciwić, nawet wtedy, gdy prawda leży po ich stronie. Ja taka nie będe. Nigdy. Wracam do domu. Dopiero w swoim pokoju odnajduję wymarzony spokój. Siadam i relaksuję się pzy muzycę. Ona jest tak samo kontrowersyjna jak ja. Bez niej była bym oszalała. Wszystko robię w rytm. To mnie odpręża i uspokaja.
14 Listopad, Sobota . Wstaję po południu, wyspana. Idę się odświeżyć do łazienki. Jem śniadanie. Sprzątam cały dom co mi się nie podoba. Zawsze ja muszę sprzątac, wszystko ja muszę robić. A mój brat ? Całymi dniami spędza grając w głupie gierki internetowe. Kiedy wykonam swoją robotę, siadam na komputer, gdzie siedze na nim do rana.
Każdy dzień jest podobny do drugiego. Nie lubię tej monotonii. Czasem doprowadza mnie do szału. Ale nie mam wyboru. W jakiś sposób muszę żyć.
Swoje kroki kieruję w sronę szarego, ponurego budynku
Nie kojarzy mi się z niczym dobrym. Przez te dwa lata wystarczająco się już na niego napatrzyłam. Mam ochotę zawrócić i iść gdzie kolwiek. Jak najdalej stąd. Byle by nie wchodzić do środka. Z trudem zmuszam się do wejścia. Zarzymuję się. Przed sobą mam korytarz pełen radosnych Ludzi. Wszyscy biegają tam i z powrotem. Jedni bawią się w berka, inni grają w gumę ( pamiętam jak miałam taki sam zapał do nauki jak oni ). Idę do szatni zostawić ubrania, jak zwykle tłok. Próbuję przecisnąć się między rówiesnikami. Po chwili przepychanek i kilku krokach znajduję się w budynku gimnazjum. Kilka znajomych twarzy. Znaczące spojrzenia. Dyskretne uśmiechy. Po Lekcjach idę do domu, gdzie odpręzam się grając w gry. Idę spać. I wstaje kolejny dzień
13 Listopad, Piątek. I Znowu zaczyna się ta szara codzienność, Idę do szkoły żółwim krokiem, nie wyspałam się. Schodzę do szatni. I schodzę do świetlicy. Pretensję o nic i o wszystko. Znam to na pamięć. Odwracam głowę, oby nie słyszeć kobiety, która mnie w ogóle nie obchodzi. Myślę, że gdyby jej nie było, to nie zrobiło by to na mnie więkrzej różnicy. Nic sobie nie robię z jej pogróżki i pouczeń. Oni wszyscy doskonale wiedzą, że i tak robię i bęe robiła wszystko, na co mam ochotę. Słyszę dzwonek. W coraz bardziej podłym nastroju idę na lekcję. Uczniowie ocierają się o siebie jak senne muchy. Nikt nie jest przyzwyczajony wstawać tak wcześnie. Wchodzę po schodach. Drugie piętro, sala dwieście trzy. Znowu pretensje. Spóźniłam się. Wymyślam jakieś usprawiedliwienie. Siadam i milczę. Z wielkim hałasem rozpakowywuję się. Wiem, że to ich drażni. Mam niezłą zabawę, wiedząc jak się denerwują. Nie obchodzi mnie to, co o mnie myślą. Nic sobie z tego nie robię. Żądam tylko szacunku . Jeśli go nie otrzymuję, wymuszam go podstępem. Nauczycielka stara się nam przekazać swoją wiedze. Myślami jestem daleko stąd. ( Przechodzą mi przez głowę pomysły, które mnie męczą. Przecież życie jest jeszcze młode. Trzeba z nim zawrzeć ugodę ). Udawać, że rozumiem, jak jest dla mnie najprościej, nie rozumiem, nic nie umiem. Głupi uśmiech przekazuję . Z zamyślenia wyrywa mnie dzwonek. Na przerwie otacza mnie grupka znajomych. Każdy z nich ma cos do powiedzenia. W rzeczywistości mówią o głupotach. Nie mogą iść na dyskotekę, dostali jedynkę lub pokłócili się z koleżanką. Słucham, ale ich sprawy wydają mi się takie obce. Widze nauczycielke, której nie lubię. Odwracam głowę w drugą stronę, udając, że nie widzę. Chcę pokazać ,jaka jestem. ( Gdy ktoś mnie zdenerwuję, potrafię się odegrac ) Znów rozmyślam nad sobą. Tylko czasami przytakuję dla podnieconej koleżanki, która spotkała znajomego. Niech myśli, że jej słucham. Jestem za mściwa. Nic na to nie poradzę. Taki mam charakter. po lekcjach wychodzę przed budynek. To tak jak wyjście z klatki. Przepustka do następnego dnia.
Idę w stronę domu. Cały tamten świat odlatuję. Znów się śmieję, żartuję. Zły Humor prysł. Jak bańka mydlana. Dopiero teraz czuję się szczęśliwa. Zza siebie obserwuję wracających ze szkoły rówieśników . Nie chcę być tak jak oni. Być taką samą, jest tak jakby przemóc samą siebie. Gdy mi się coś nie podoba, to mówię. A oni ? . Niczym malutkie robaczki zaprogramowane przez nauczycieli robią wszystko, aby im się przypodobać. Boją się sprzeciwić, nawet wtedy, gdy prawda leży po ich stronie. Ja taka nie będe. Nigdy. Wracam do domu. Dopiero w swoim pokoju odnajduję wymarzony spokój. Siadam i relaksuję się pzy muzycę. Ona jest tak samo kontrowersyjna jak ja. Bez niej była bym oszalała. Wszystko robię w rytm. To mnie odpręża i uspokaja.
14 Listopad, Sobota . Wstaję po południu, wyspana. Idę się odświeżyć do łazienki. Jem śniadanie. Sprzątam cały dom co mi się nie podoba. Zawsze ja muszę sprzątac, wszystko ja muszę robić. A mój brat ? Całymi dniami spędza grając w głupie gierki internetowe. Kiedy wykonam swoją robotę, siadam na komputer, gdzie siedze na nim do rana.
Każdy dzień jest podobny do drugiego. Nie lubię tej monotonii. Czasem doprowadza mnie do szału. Ale nie mam wyboru. W jakiś sposób muszę żyć.