Wszystko wskazywało na to, ze Skawiński spokojnie doczeka śmierci, pracując jako latarnik. Lecz pewnego dnia jego życie zmieniło się nie do poznania. Łódź przywożąca prowiant, przywiozła mu także książkę autorstwa A. Mickiewicza pt. "Pan Tadeusz". Skawiński z niewiarygodnością w sercu zaczął ją czytając. Trzymając lekturę w dłoniach, przypominał mu się jego dom i rodzina. Coś zaczęło ściskać go w gardle, coś zaczęło się w nim wzbierać z niepowtarzalna siłą. Odkąd opuścił ojczyznę, wydawało się, ze potrafił z tym żyć. Lecz gdy przeczytał pierwsze wersy, coś w nim wybuchło, jakby wielka fala łez, nie mógł powstrzyma się od płaczu. Padł na ziemie i płakał, nie ze smutku czy bólu, tylko ze szczęścia, które czuł w sowim ciele, jakoby odzyskał swa ojczyznę. Dzięki lekturze, którą czytał dokładnie, powoli i ze zrozumieniem, cofnął sie do młodości, do czasów walki o Polskę. Wzruszenie, które go ogarniało, sprawiało ze zapomniał zapalić światła, przez co stracił posadę latarnika.