Byłam na postrzyżynach Ziemowita
Za panowania Popiela, niedaleko Kruszwicy w niewielkim grodzie w którym mieszkała rodzina biednego kołodzieja Piasta miało miejsce pewne wydarzenie. Najstarszy z synów kołodzieja kończył siedem lat, a więc według zwyczaju powinny odbyć się postrzyżyny. Dostałam zaproszenie na ucztę, więc postanowiłam się na nią wybrać. Zgromadzili się głownie sąsiedzi Piasta. W pewnej chwili pojawili się dwaj wędrowcy. Dzięki gościnności pana zostali zaproszeni do biesiadowania. Obrzęd postrzyżyn rozpoczął się. Nagle jeden z nieznajomych podszedł do chłopca, ochrzcił go mianując imieniem Ziemowit. Następnie wyszli i już więcej ich nie widziano. Uczta trwała do późna, ale na pewno zostanie niezapomniana przez wielu.