Na horyzoncie niczym przejście do innego świata pojawiła się jasna smuga świtu. Wiatr przywiał ze wschodu lekkie, postrzępione chmurki, które niczym szereg panien młodych oczekiwały nadejścia promieni słonecznych. Po lewej blado świeciły ostatnie gwiazdki nocy. Ciemność dała za wygraną i wpuściła na niebo róż, który jak zwiewny woal przyozdobił słońce właśnie wynurzające się znad bezlistnych drzew.