Odpowiedź :
Na dużym stole w pokoju gościnnym,
leżały spokojnie sztućce obok siebie.
Leżały, błyszczały, czuły się, jak w niebie,
jeśli coś się czuje będąc aż tak zimnym.
Próżna była ich trójka, widelec łypał wrogo,
tak bardzo zadufany, że milczał ze wzgardą.
Leżał mocno nadęty, z miną wielce hardą,
bardzo rzadko coś mówił, raczej mruczał srogo.
Łyżka i nóż przeciwnie, toczyły dysputy,
kto lepszy, kto mądrzejszy, komu dane więcej
było od losu dostać, kogo czystsze ręce
zwykle ze stołu biorą, kto jest mniej opluty.
- Ja jestem lepsza, wiesz to! – łyżka zapiszczała,
gnąc i mnąc z lubością swą błyszczącą czaszę.
- Jestem głębsza, nikogo swym ostrzem nie straszę,
bo go nie mam, łagodna jestem, do tego dość mała.
- Milcz, dziecino, co ty wiesz o doskonałości? –
odburknął nóż, prężąc rączkę, łyskając zębami.
- Beze mnie człowiek jadłby dalej palcami,
dzięki mnie kroi rzeczy. – Lecz uczysz go złości –
zakrzyknęła łyżka, o kraj stołu dzwoniąc –
Zastanów się, to ja pozwalam czerpać i nabierać,
a ty byś ciął tylko i ciął, nie można opierać
życia o podział. Do pokoju, wionąc
perfumami, weszła oblizując palce
pani stateczna, duża i mocno zgłodniała.
Obiad pożarła, palce wylizała,
a nóż i łyżkę zamknęła w tej samej zmywarce.
leżały spokojnie sztućce obok siebie.
Leżały, błyszczały, czuły się, jak w niebie,
jeśli coś się czuje będąc aż tak zimnym.
Próżna była ich trójka, widelec łypał wrogo,
tak bardzo zadufany, że milczał ze wzgardą.
Leżał mocno nadęty, z miną wielce hardą,
bardzo rzadko coś mówił, raczej mruczał srogo.
Łyżka i nóż przeciwnie, toczyły dysputy,
kto lepszy, kto mądrzejszy, komu dane więcej
było od losu dostać, kogo czystsze ręce
zwykle ze stołu biorą, kto jest mniej opluty.
- Ja jestem lepsza, wiesz to! – łyżka zapiszczała,
gnąc i mnąc z lubością swą błyszczącą czaszę.
- Jestem głębsza, nikogo swym ostrzem nie straszę,
bo go nie mam, łagodna jestem, do tego dość mała.
- Milcz, dziecino, co ty wiesz o doskonałości? –
odburknął nóż, prężąc rączkę, łyskając zębami.
- Beze mnie człowiek jadłby dalej palcami,
dzięki mnie kroi rzeczy. – Lecz uczysz go złości –
zakrzyknęła łyżka, o kraj stołu dzwoniąc –
Zastanów się, to ja pozwalam czerpać i nabierać,
a ty byś ciął tylko i ciął, nie można opierać
życia o podział. Do pokoju, wionąc
perfumami, weszła oblizując palce
pani stateczna, duża i mocno zgłodniała.
Obiad pożarła, palce wylizała,
a nóż i łyżkę zamknęła w tej samej zmywarce.