Pójście do szkoły to już, dla mnie paniczny strach, bo na pierwszej lekcji od razu mieliśmy ,,Matematykę", która jest dla mnie piętą Achillesa.
No i zaczęło się...
Pani zaczęła sprawdzać pracę domową, której ja oczywiście nie miałam.
Ale to dopiero początek, otworzyła się puszka pandory.
Pani zrobiła nam nie zapowiedzianą kartkówkę, gdy już wszyscy skończyli i dali pani kartki, Ona je podarła i wyrzuciła do kosza na śmieci i kazała nam pisać kolejną kartkówkę. I tak przez całą lekcie. To była naprawdę syzyfowa praca.