Odpowiedź :
Czym jest:
mindpicture with sound - bohaterowie portetowani na podstawie ich procesu myślenia. Wielokropki- oddają znaki muzyczne- przedłużają myśl, pauzują, oddają zamyślenie, wahanie, itp. Charakterystyczne dla stylu jednego z bohaterów. W pierwszej części zapis dialogu koresponduje z emocjami bohatera- początek zdania rozpoczęty od małej litery, akcent muzyczny. (Zdania dialogu przerywają tok myślowy bohatera, niejako słyszy je on dopiero w drugim takcie)
Druga część w innej tonacji, podyktowanej stylistyką wypowiedzi bohaterów- lekarzy.
O czym:
tematyka społeczna- problem służby zdrowia, obserwacje, portety psychologiczne, elementy behawiorystyczne
bydzie dość. Zobaczcie sami.
Śpiąca królewna
mindpicture with sound
Cz. I: Mirek
o Jezus, jak mu zaraz...powiem...albo od razu obiję! Stetryczały lowelas! Czy on naprawdę jest profesorem?
Uch, wyliniały krzywusie, zabrałeś mi jej młodość! Kazdy głupi wie, że leki przesuwają sprawę o dziesiątki lat, a im wcześniej, tym lepiej! To nie, ja muszę snuć się po korytarzu i wysłuchiwać szpitalnych opowieści, zamiast... wziąć ją ze sobą i jak to ona ślicznie napisała..."rozkwitać..." A ty umiałeś tylko naubliżać, kiedy prosiła o pomoc!
Ty zdurniały ośle, skretyniały małpiszonie, teraz ją budź, kiedy nawet pocałunek księcia nie pomoże! Ale mój mógłby coś zdziałać, gdyby raczyli mnie wpuścić na salę...O, jest pani Agatka...
- panie Mirku.
- tak?
- proszę.
- dzięki...
Fu, ale zaduch! Wszyscy rzężą. A moja śpiąca królewna ciężko dyszy. Teraz do jej żyły spływa w kroplówce interferon.. a może dopiero sterydy... nie wiem, teraz to sobie możecie! Głąby... żeby się nie udusiła... mimoza... mój bladawiec... wreszcie tak rozchyliła usta, nie czuje mnie tu...?
- co pan wyprawia?
- dziewczyna się udusi!
A figę. Dobrze wiem, co robię. Czuję pod językiem jak jej wargi ogrzewają się. No, daj tym konowałom... moja śliczna.... drgnęła! A teraz otwiera oczy. No!
Wychodzę. Swoje zrobiłem, poczekam za drzwiami.
***
Po godzinie pani Marta wybiegła z sali, nie za szybko, w stronę gabinetów lekarskich... o, idzie Karlik... minął mnie bez uwagi, on nie umie szanować ludzi! Kaleka... znikł za drzwiami. Wrócił... wydaje polecenia. Niejedna tam leży... ofiara.... przemknie znów obok? Nie, zatrzymał się.
- pani się budzi. Leki pomagają.
Nie oświecę palanta, bo po co? Jeszcze mnie zatrudnią do reanimacji... pani Agatka wyjrzała za próg.
- pan podał doustnie...
zakablowała mnie z uśmiechem. Aż się zatrząsł.
- co pan podał?
- buziaka... nie, panie Mirku?
Eksploduje? Fajnie by wyglądało... zazdrośnik, nie cierpi spokojnych i szczęśliwych ludzi... wymyśla od nerwic, depresji... czy takiego można podleczyć...? Ma za dużą renomę, ale mało to mówią o starych, stukniętych profesorkach?
O, idzie Mściwój. To jest naukowiec i lekarz z prawdziwego zdarzenia... niestety, wykopsali go na ekstra pozycję, łachę robią... pora, pora, bo Karlik nabrzmiał jak po litrze na jednego...
- pocałował ją?
Nie do mnie, jakby mnie nie było! Cham, no! Ale Mściwój jest inny. Klasa. Już uścisnął mi rękę.
- i lepiej się poczuła.
dorzuciła pani Agatka, cofając się pod wściekłym okiem Karlika. Mściwój uśmiechnął się do mnie.
- w takim razie idę zobaczyć panią Gosię. Mogę, panie Mirku?
Nie musi mnie pytać o pozwolenie, ale zrobił to tak, że mam dla niego szacunek. Ten klown już zzieleniał, a teraz jest fioletowy.
- dostała leki.
Podkreślił, odchodząc. Tak, on się kuli pod spojrzeniem Mściwoja...! Proszę bardzo, profesorze. Pan może wejść na pewno. Gośka skoczy z radości!
Śpiąca królewna, cz II- Mściwój
Herbata stoi na stole, dawno wystygła. Kiedy ostatnio piłem ciepłą herbatę? Czy ktoś się nad tym zastanawiał? Ciągle gnam, wiecznie głodny i niewyspany, czy kogoś obchodzi, ile godzin wgryzania się w książki tkwi w mojej głowie? Czy kogoś to wszystko obchodzi? A gówniarz wlazł mi na oiom i narobił zamieszania, za które student na medycynie straciłby indeks! I on jest bohaterem? Nieodpowiedzialny szczeniak!
Uniosłem się, niepotrzebnie. Mściwój wszedł bezszelestnie, jak on to robi? Jak on to robi, że TAK go lubią? Co trzeba zrobić, żeby zobaczyć uśmiech na twarzy takiego szczeniaka? Poprosić go o pozwolenie, żeby wejść do pacjentki? Absurd! Ageizm obrzydliwy, gówniarzeria na topie.
- Co podałeś?
- Betaferon.
Spojrzał trochę inaczej, może cieplej. Czy tylko on się do mnie uśmiecha? O czym w ogóle myślę! Skinął głową i nagle- wszystko popłynęło!
- Nie ma już na niego punktów. Zapłaciłem sam.
Tak powinien patrzeć ten, jak mu tam, Mirek. Z podziwem i wdzięcznością. A nie...
- Podjąłeś dobrą decyzję.
- Nie mogłem tego zrobić wcześniej, nie było objawów!
O, teraz zupełnie inne oczy. I wiem, dlaczego!
- Do ciebie pisała, nie do mnie.
- Dlaczego.
Nie zapytał. Po co miałby pytać, skoro zna odpowiedź? Czy zna wszystkie odpowiedzi?
Ile trzeba pracować na taką pozycję?
- Nie wiem.
- Miałeś się nią zaopiekować.
- Zrobiłem to.
Znowu pokręcił głową. Co robię nie tak? Czy całą moją wiedzę należy wyrzucić do kosza tylko dlatego, że pacjentka jest zdeklarowaną chrześcijanką, której wszędzie pełno? Freud przecież mówił wyraźnie, że religia to postać zbiorowej neurozy, a jego teorie do tej pory przydają się w diagnozowaniu.
- Chciałem ją uspokoić.
- Była niespokojna?
- Sam wiesz, jaka jest. Po co jej to wszystko? Zamiast wziąć się do uczciwej pracy
- Prosiła, żebyś jej w tym pomógł, ze względu na trudności z poruszaniem.
Przerwał mi, aż zabolało. Jeszcze trochę tej kuracji i sam pójdę do kościoła posłuchać tych bzdur! W co ona wierzy? W co oni wszyscy wierzą? O co im chodzi? Dajcie mi spokój! Muszę się bronić!
- Mało jednego kierunku jej było?
- Potrzebne teraz kilka.
- Ale T E N?
- Ten wybrała. Odpowiada jej zainteresowaniom. To jest blisko filozofii
- Misja!
Prychnąłem z pogardą, bo już nie mogę tego słuchać.
- Trzymają pięć srok za jeden ogon… , ale ona po dziesięć w każdej ręce!
- Taki ma temperament.
- Ma za duży temperament.
- To osobowość, nie choroba.
Ech! Chciałbym stąd wyjść, nie mam czasu na te rozmowy. Mściwój usiadł wreszcie. Też jest zmęczony. Całe dnie na nogach, a ostatnio i noce. I jeszcze ma czas popatrzeć na ludzi? Zastanowić się nad czyjąś osobowością? Jak to się robi?
- On mnie oskarża o nieludzkość. A ja nie miałem od niej ż a d n y c h informacji. To ty jesteś jej lekarzem, w pojęciu tej panienki. Zlekceważyła mnie i swoje zdrowie, a teraz ja muszę za to płacić? Kto do tego doprowadził?
Nie kręć tą głową, bo czuję się jak na pierwszym roku… nic nie wolno było. Cale życie tak. Aby zmieścić się w regułach i normach, aby zakwalifikować się do premiowanej grupy, aby nie zginąć..
- Obawiam się, że Dorota. Odmówiła jej pomocy wobec pogorszenia stanu. Dlaczego.
Skoro wiesz, nie potrzebujesz mnie pytać.
- Nie mam pojęcia.
- Nie zażądała pieniędzy. Po prostu powiedziała, że w stosownym czasie ich nie było.
Człowiek musi uważać, z kim pracuje. Zwłaszcza w tych czasach, kiedy tak trudno o uczciwość.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Dlaczego mi nic nie powiedziała?
- Dorota?
- Małgorzata!
- Nie wiem, może ty znajdziesz przyczynę. Może jej coś powiedziałeś na początku.
To ja mam znaleźć, czy ty o wszystkim wiesz? Postraszyłem panienkę, bo wydawało mi się, że przesadza. Powiedziałem, żeby nie szukała tak choroby, bo ją znajdzie i to taką, jakiej by nie chciała. Czy ona może to pamiętać? Zastanawialiśmy się dopiero! Skąd mogłem wiedzieć, że te jasne oczy są tak bystre?
- Nie chciałem jej skrzywdzić. Nie było objawów
- Na początku jest niecharakterystycznie i ty o tym dobrze wiesz.
- Ale chciałem, żeby się sama podniosła.
- To robiła ciągle, podnosząc jeszcze innych. Czy tego nie zauważyłeś?
- Nie jestem złym człowiekiem. Liczyłem na Dorotę. Tu zbiega się kilka przyczyn i dlatego trudno było diagnozować. Wiesz, jakie są skutki błędnego rozpoznania?
Czy on mnie w ogóle słucha? Czy ktoś w ogóle bierze pod uwagę moje zdanie?
- Idziesz?
Tylko on mnie rozumie. Taka herbata jest bez wartości. Gówniarz znikł gdzieś, może jest na sali? Chyba mu coś powiem. Znowu skacze mi ciśnienie, kiedy wreszcie wezmę urlop? Nie, nie ma nikogo. Małgorzata wyciąga obie ręce. Do mnie?
- Dziękuję.
Nie pójdę do kościoła, nie mam czasu, ale chyba się przeziębiłem. Jakaś wilgoć w oku.
mindpicture with sound - bohaterowie portetowani na podstawie ich procesu myślenia. Wielokropki- oddają znaki muzyczne- przedłużają myśl, pauzują, oddają zamyślenie, wahanie, itp. Charakterystyczne dla stylu jednego z bohaterów. W pierwszej części zapis dialogu koresponduje z emocjami bohatera- początek zdania rozpoczęty od małej litery, akcent muzyczny. (Zdania dialogu przerywają tok myślowy bohatera, niejako słyszy je on dopiero w drugim takcie)
Druga część w innej tonacji, podyktowanej stylistyką wypowiedzi bohaterów- lekarzy.
O czym:
tematyka społeczna- problem służby zdrowia, obserwacje, portety psychologiczne, elementy behawiorystyczne
bydzie dość. Zobaczcie sami.
Śpiąca królewna
mindpicture with sound
Cz. I: Mirek
o Jezus, jak mu zaraz...powiem...albo od razu obiję! Stetryczały lowelas! Czy on naprawdę jest profesorem?
Uch, wyliniały krzywusie, zabrałeś mi jej młodość! Kazdy głupi wie, że leki przesuwają sprawę o dziesiątki lat, a im wcześniej, tym lepiej! To nie, ja muszę snuć się po korytarzu i wysłuchiwać szpitalnych opowieści, zamiast... wziąć ją ze sobą i jak to ona ślicznie napisała..."rozkwitać..." A ty umiałeś tylko naubliżać, kiedy prosiła o pomoc!
Ty zdurniały ośle, skretyniały małpiszonie, teraz ją budź, kiedy nawet pocałunek księcia nie pomoże! Ale mój mógłby coś zdziałać, gdyby raczyli mnie wpuścić na salę...O, jest pani Agatka...
- panie Mirku.
- tak?
- proszę.
- dzięki...
Fu, ale zaduch! Wszyscy rzężą. A moja śpiąca królewna ciężko dyszy. Teraz do jej żyły spływa w kroplówce interferon.. a może dopiero sterydy... nie wiem, teraz to sobie możecie! Głąby... żeby się nie udusiła... mimoza... mój bladawiec... wreszcie tak rozchyliła usta, nie czuje mnie tu...?
- co pan wyprawia?
- dziewczyna się udusi!
A figę. Dobrze wiem, co robię. Czuję pod językiem jak jej wargi ogrzewają się. No, daj tym konowałom... moja śliczna.... drgnęła! A teraz otwiera oczy. No!
Wychodzę. Swoje zrobiłem, poczekam za drzwiami.
***
Po godzinie pani Marta wybiegła z sali, nie za szybko, w stronę gabinetów lekarskich... o, idzie Karlik... minął mnie bez uwagi, on nie umie szanować ludzi! Kaleka... znikł za drzwiami. Wrócił... wydaje polecenia. Niejedna tam leży... ofiara.... przemknie znów obok? Nie, zatrzymał się.
- pani się budzi. Leki pomagają.
Nie oświecę palanta, bo po co? Jeszcze mnie zatrudnią do reanimacji... pani Agatka wyjrzała za próg.
- pan podał doustnie...
zakablowała mnie z uśmiechem. Aż się zatrząsł.
- co pan podał?
- buziaka... nie, panie Mirku?
Eksploduje? Fajnie by wyglądało... zazdrośnik, nie cierpi spokojnych i szczęśliwych ludzi... wymyśla od nerwic, depresji... czy takiego można podleczyć...? Ma za dużą renomę, ale mało to mówią o starych, stukniętych profesorkach?
O, idzie Mściwój. To jest naukowiec i lekarz z prawdziwego zdarzenia... niestety, wykopsali go na ekstra pozycję, łachę robią... pora, pora, bo Karlik nabrzmiał jak po litrze na jednego...
- pocałował ją?
Nie do mnie, jakby mnie nie było! Cham, no! Ale Mściwój jest inny. Klasa. Już uścisnął mi rękę.
- i lepiej się poczuła.
dorzuciła pani Agatka, cofając się pod wściekłym okiem Karlika. Mściwój uśmiechnął się do mnie.
- w takim razie idę zobaczyć panią Gosię. Mogę, panie Mirku?
Nie musi mnie pytać o pozwolenie, ale zrobił to tak, że mam dla niego szacunek. Ten klown już zzieleniał, a teraz jest fioletowy.
- dostała leki.
Podkreślił, odchodząc. Tak, on się kuli pod spojrzeniem Mściwoja...! Proszę bardzo, profesorze. Pan może wejść na pewno. Gośka skoczy z radości!
Śpiąca królewna, cz II- Mściwój
Herbata stoi na stole, dawno wystygła. Kiedy ostatnio piłem ciepłą herbatę? Czy ktoś się nad tym zastanawiał? Ciągle gnam, wiecznie głodny i niewyspany, czy kogoś obchodzi, ile godzin wgryzania się w książki tkwi w mojej głowie? Czy kogoś to wszystko obchodzi? A gówniarz wlazł mi na oiom i narobił zamieszania, za które student na medycynie straciłby indeks! I on jest bohaterem? Nieodpowiedzialny szczeniak!
Uniosłem się, niepotrzebnie. Mściwój wszedł bezszelestnie, jak on to robi? Jak on to robi, że TAK go lubią? Co trzeba zrobić, żeby zobaczyć uśmiech na twarzy takiego szczeniaka? Poprosić go o pozwolenie, żeby wejść do pacjentki? Absurd! Ageizm obrzydliwy, gówniarzeria na topie.
- Co podałeś?
- Betaferon.
Spojrzał trochę inaczej, może cieplej. Czy tylko on się do mnie uśmiecha? O czym w ogóle myślę! Skinął głową i nagle- wszystko popłynęło!
- Nie ma już na niego punktów. Zapłaciłem sam.
Tak powinien patrzeć ten, jak mu tam, Mirek. Z podziwem i wdzięcznością. A nie...
- Podjąłeś dobrą decyzję.
- Nie mogłem tego zrobić wcześniej, nie było objawów!
O, teraz zupełnie inne oczy. I wiem, dlaczego!
- Do ciebie pisała, nie do mnie.
- Dlaczego.
Nie zapytał. Po co miałby pytać, skoro zna odpowiedź? Czy zna wszystkie odpowiedzi?
Ile trzeba pracować na taką pozycję?
- Nie wiem.
- Miałeś się nią zaopiekować.
- Zrobiłem to.
Znowu pokręcił głową. Co robię nie tak? Czy całą moją wiedzę należy wyrzucić do kosza tylko dlatego, że pacjentka jest zdeklarowaną chrześcijanką, której wszędzie pełno? Freud przecież mówił wyraźnie, że religia to postać zbiorowej neurozy, a jego teorie do tej pory przydają się w diagnozowaniu.
- Chciałem ją uspokoić.
- Była niespokojna?
- Sam wiesz, jaka jest. Po co jej to wszystko? Zamiast wziąć się do uczciwej pracy
- Prosiła, żebyś jej w tym pomógł, ze względu na trudności z poruszaniem.
Przerwał mi, aż zabolało. Jeszcze trochę tej kuracji i sam pójdę do kościoła posłuchać tych bzdur! W co ona wierzy? W co oni wszyscy wierzą? O co im chodzi? Dajcie mi spokój! Muszę się bronić!
- Mało jednego kierunku jej było?
- Potrzebne teraz kilka.
- Ale T E N?
- Ten wybrała. Odpowiada jej zainteresowaniom. To jest blisko filozofii
- Misja!
Prychnąłem z pogardą, bo już nie mogę tego słuchać.
- Trzymają pięć srok za jeden ogon… , ale ona po dziesięć w każdej ręce!
- Taki ma temperament.
- Ma za duży temperament.
- To osobowość, nie choroba.
Ech! Chciałbym stąd wyjść, nie mam czasu na te rozmowy. Mściwój usiadł wreszcie. Też jest zmęczony. Całe dnie na nogach, a ostatnio i noce. I jeszcze ma czas popatrzeć na ludzi? Zastanowić się nad czyjąś osobowością? Jak to się robi?
- On mnie oskarża o nieludzkość. A ja nie miałem od niej ż a d n y c h informacji. To ty jesteś jej lekarzem, w pojęciu tej panienki. Zlekceważyła mnie i swoje zdrowie, a teraz ja muszę za to płacić? Kto do tego doprowadził?
Nie kręć tą głową, bo czuję się jak na pierwszym roku… nic nie wolno było. Cale życie tak. Aby zmieścić się w regułach i normach, aby zakwalifikować się do premiowanej grupy, aby nie zginąć..
- Obawiam się, że Dorota. Odmówiła jej pomocy wobec pogorszenia stanu. Dlaczego.
Skoro wiesz, nie potrzebujesz mnie pytać.
- Nie mam pojęcia.
- Nie zażądała pieniędzy. Po prostu powiedziała, że w stosownym czasie ich nie było.
Człowiek musi uważać, z kim pracuje. Zwłaszcza w tych czasach, kiedy tak trudno o uczciwość.
- Dlaczego ja nic o tym nie wiem? Dlaczego mi nic nie powiedziała?
- Dorota?
- Małgorzata!
- Nie wiem, może ty znajdziesz przyczynę. Może jej coś powiedziałeś na początku.
To ja mam znaleźć, czy ty o wszystkim wiesz? Postraszyłem panienkę, bo wydawało mi się, że przesadza. Powiedziałem, żeby nie szukała tak choroby, bo ją znajdzie i to taką, jakiej by nie chciała. Czy ona może to pamiętać? Zastanawialiśmy się dopiero! Skąd mogłem wiedzieć, że te jasne oczy są tak bystre?
- Nie chciałem jej skrzywdzić. Nie było objawów
- Na początku jest niecharakterystycznie i ty o tym dobrze wiesz.
- Ale chciałem, żeby się sama podniosła.
- To robiła ciągle, podnosząc jeszcze innych. Czy tego nie zauważyłeś?
- Nie jestem złym człowiekiem. Liczyłem na Dorotę. Tu zbiega się kilka przyczyn i dlatego trudno było diagnozować. Wiesz, jakie są skutki błędnego rozpoznania?
Czy on mnie w ogóle słucha? Czy ktoś w ogóle bierze pod uwagę moje zdanie?
- Idziesz?
Tylko on mnie rozumie. Taka herbata jest bez wartości. Gówniarz znikł gdzieś, może jest na sali? Chyba mu coś powiem. Znowu skacze mi ciśnienie, kiedy wreszcie wezmę urlop? Nie, nie ma nikogo. Małgorzata wyciąga obie ręce. Do mnie?
- Dziękuję.
Nie pójdę do kościoła, nie mam czasu, ale chyba się przeziębiłem. Jakaś wilgoć w oku.