Odpowiedź :
Niewiele napisałeś ( - łaś), na temat sposobu ujęcia problemu. Czy należy polemizować z zawartym w poleceniu zadania stwierdzeniem, czy też się zgodzić, a praca ma polegać na udowodnieniu tegi stwierdzenia.
Napiszę ci , tak ja myślę, że człowiek w chorobie nie powinien zostać sam . Sam musi pokonać chirobę ale kiedy jest przy nim ktoś bliski ma dziesięć razy więcej szans na pokonanie choroby. Gdyby nie o takie ujęcie problemu chodziło , proszę o uwagi.
Droga Pani!
Nazywam się Korneliusz Siępiński i jestem Pani dalekim krewnym.
Nie możesz mnie Pani znać, ani nawet kojarzyć, gdyż nasze jedyne spotkanie miało miejsce przed laty, w domu rodziców szanownej Pani.
Mniejsza zresztą o nasze koligacje.
Dziwi Panią zapewne mój list, a zwłaszcza powody, dla których do Pani piszę...
Otóż, rozmawiałem niedawno z doktorem leczącym Pani męża , tuż po tym, jak opuściła Pani jego gabinet.
Mogę tylko domyślać się, co Pani w tej chwili czuje. Nigdy nie byłem w podobnej sytuacji i mam nadzieję , że nie będę.
Wyglądacie na dobraną i kochająca się parę. Droga Pani, to dzięki Pani przekonałem się, że w obliczu choroby nikt nie powinien zostać sam.
Ból i cierpienie, a także przedłużające się przebywanie w łóżku są ciężkim doświadczeniem, które wiele uczą nas o sobie.
Ale i zdrowej osobie jest przecież ciężko żyć i prowadzić dom, w którym zagościła choroba i w którym nic nie dzieje się juz tak jak dawniej.
Mąż Pani czeka chwili, kiedy może z Panią spędzić czas i porozmawiać. Ukochana osoba , może nie jest w jest w stanie ani odczuwać bólu chorego, ani przerażenia przed śmiercią ale jest w stanie wesprzeć i dodać otuchy.
W końcu każdy człowiek musi się z własną chorobą zmierzyć sam. Ale nikt nie może zaprzeczyć, że wiara w pomyślne zakończenie choroby jest gotowe choremu pomóc wrócić do zdrowia.
Próbuję Pani uzmysłowić, że jest Pani w stanie uchronić męża przed pozostaniem sam na sam z chorobą, przed rozpaczą co może skutkować zupełnym poddaniem się.
Pani mąż zapadł na bardzo ciężką chorobę, ale w końcu różne rzeczy się zdarzają. Należy wierzyć, że będzie z nim dobrze.
Pani małżonek czuje żal, że choroba dosięgnęła właśnie jego. Buntuje się przeciwko takiej niesprawiedliwości. Pani mu w tej walce pomaga, dodaje otuchy, Słyszałem o tym, jak Pani zwęża ,w tajemnicy przed mężem, pasek od kamizelki aby wyzwolić w nim wiarę, że choroba nie narobiła wielu spustoszeń w jego organizmie i , że właściwie postęp choroby został powstrzymany.
Moim zdaniem największym szczęściem jest właśnie taki ktoś bliski , kto jest z nami na dobre i na złe.
Małe oszusto ale dokonane w wielkiej sprawie Pani nie obciąża.
Ile razy wspomina się przeszłość, żałuje sie że czegoś się nie zrobiło . Pani zrobiła wszystko, co można. Z resztą Pani małżonek, przy Pani pomocy musi walczyć.
Pani walczy, ciężko pracując o środki do leczenia męża. Ktos mógłby powiedzieć , a po co skoro i tak to bbeznadziejne! Ale o to właśnie chodzi, że Państwo macie nadzieję i życze z całego serca, żeby ta walka zakończyła się sukcesem.
Napiszę ci , tak ja myślę, że człowiek w chorobie nie powinien zostać sam . Sam musi pokonać chirobę ale kiedy jest przy nim ktoś bliski ma dziesięć razy więcej szans na pokonanie choroby. Gdyby nie o takie ujęcie problemu chodziło , proszę o uwagi.
Droga Pani!
Nazywam się Korneliusz Siępiński i jestem Pani dalekim krewnym.
Nie możesz mnie Pani znać, ani nawet kojarzyć, gdyż nasze jedyne spotkanie miało miejsce przed laty, w domu rodziców szanownej Pani.
Mniejsza zresztą o nasze koligacje.
Dziwi Panią zapewne mój list, a zwłaszcza powody, dla których do Pani piszę...
Otóż, rozmawiałem niedawno z doktorem leczącym Pani męża , tuż po tym, jak opuściła Pani jego gabinet.
Mogę tylko domyślać się, co Pani w tej chwili czuje. Nigdy nie byłem w podobnej sytuacji i mam nadzieję , że nie będę.
Wyglądacie na dobraną i kochająca się parę. Droga Pani, to dzięki Pani przekonałem się, że w obliczu choroby nikt nie powinien zostać sam.
Ból i cierpienie, a także przedłużające się przebywanie w łóżku są ciężkim doświadczeniem, które wiele uczą nas o sobie.
Ale i zdrowej osobie jest przecież ciężko żyć i prowadzić dom, w którym zagościła choroba i w którym nic nie dzieje się juz tak jak dawniej.
Mąż Pani czeka chwili, kiedy może z Panią spędzić czas i porozmawiać. Ukochana osoba , może nie jest w jest w stanie ani odczuwać bólu chorego, ani przerażenia przed śmiercią ale jest w stanie wesprzeć i dodać otuchy.
W końcu każdy człowiek musi się z własną chorobą zmierzyć sam. Ale nikt nie może zaprzeczyć, że wiara w pomyślne zakończenie choroby jest gotowe choremu pomóc wrócić do zdrowia.
Próbuję Pani uzmysłowić, że jest Pani w stanie uchronić męża przed pozostaniem sam na sam z chorobą, przed rozpaczą co może skutkować zupełnym poddaniem się.
Pani mąż zapadł na bardzo ciężką chorobę, ale w końcu różne rzeczy się zdarzają. Należy wierzyć, że będzie z nim dobrze.
Pani małżonek czuje żal, że choroba dosięgnęła właśnie jego. Buntuje się przeciwko takiej niesprawiedliwości. Pani mu w tej walce pomaga, dodaje otuchy, Słyszałem o tym, jak Pani zwęża ,w tajemnicy przed mężem, pasek od kamizelki aby wyzwolić w nim wiarę, że choroba nie narobiła wielu spustoszeń w jego organizmie i , że właściwie postęp choroby został powstrzymany.
Moim zdaniem największym szczęściem jest właśnie taki ktoś bliski , kto jest z nami na dobre i na złe.
Małe oszusto ale dokonane w wielkiej sprawie Pani nie obciąża.
Ile razy wspomina się przeszłość, żałuje sie że czegoś się nie zrobiło . Pani zrobiła wszystko, co można. Z resztą Pani małżonek, przy Pani pomocy musi walczyć.
Pani walczy, ciężko pracując o środki do leczenia męża. Ktos mógłby powiedzieć , a po co skoro i tak to bbeznadziejne! Ale o to właśnie chodzi, że Państwo macie nadzieję i życze z całego serca, żeby ta walka zakończyła się sukcesem.