Odpowiedź :
Drogę do Góry Przeznaczenia można odczytać metaforycznie jako trudny sprawdzian przyjaźni. Cała Drużyna Pierścienia uformowana została z przedstawicieli zaprzyjaźnionych ze sobą ludów Śródziemia, którym na sercu leżały przyszłe losy świata. Były między nimi zadawnione spory i konflikty, jak między elfami i krasnoludami. W obliczu zagrożenia postanowili się zjednoczyć. Pokonanie urazów sprzed wieków wymagało wielu poświęceń.
Moment, w którym Drużyna Pierścienia się rozdzieliła, również był dla nich sprawdzianem przyjaźni. Pozostali musieli zaufać, że Frodo podoła zadaniu, że doniesie Pierścień do Góry Przeznaczenia. Musieli pozwolić mu odejść i spełnić zadanie samemu. W tej samotnej misji przeszkodził mu Sam, który nie puścił swojego pana samego. Przyłączył się do niego i to był kolejny, najważniejszy sprawdzian przyjaźni. Sam wiedział, że z tej wyprawy może nie wrócić. Wiedział, że będzie ciężko, że wybierają się do najstraszniejszego miejsca na świecie, gdzie nic dobrego nie może ich spotkać. Mimo to nie podejrzewał, że będzie aż tak trudno. Mordor okazał się bezlitosnym pustkowiem, miejscem mrocznym, gdzie ledwo dociera światło słoneczne. Był pełen czarnych skał, pyłu, żużlu, piekących oparów wulkanicznych. Frodowi było coraz ciężej nieść Pierścień, brzemię wykańczało go, sprawiało, że nie mógł spać, jeść, pić. To wszystko widział wierny Sam i próbował na wszelkie możliwe sposoby pomóc swemu panu. Przed samą Górą Przeznaczenia, gdy Frodo zupełnie opadł z sił, Sam postanowił wziąć go na barana. Tak dotarli do celu. Sam wykazał się niebywałą wręcz odwagą, uporem i determinacją. Nie opuścił swojego pana, mimo że nie wiązała go żadna umowa, żadne zobowiązanie – w każdej chwili mógł zawrócić. Nie zrobił tego jednak, czuł się w obowiązku pomóc przyjacielowi, wesprzeć go, być z nim do końca. Udowodnił, jak jego przyjaźń była mocna.
Mam nadzieję, że pomogłam