Odpowiedź :
Odpowiedź:
Dzień dobry dzieci- powiedział nauczyciel i zajął należne mu miejsce. –Dziś opowiem wam historie z życia wzięta, która przytrafiła się mojemu dziadkowi. A wiec ....
Dzień dobry! – Powiedział Ignacy wchodząc do domu. Och... jaka miła niespodzianka-powiedziała ciocia Rozalia, pokazując gościowi gdzie może postawić swoje bagaże i gdzie będzie jego pokój. –A gdy już się rozpakujesz zapraszam do kuchni na posiłekZasiedliśmy do stołu . Powiedz Ignacy co Cię do nas sprowadza ?- Zapytał wujek Henryk.
-Słyszałem że tu w okolicy straszy i przyjechałem to sprawdzić.-Spojrzał podejrzliwym wzrokiem Ignacy, usiłując wyczytać coś z oczu cioci i wujka. Ich odpowiedz była krotka –nie to tylko plotka. Mimo zapewnień, młodzieniec postanowił rozejrzeć się po okolicy i popytać sąsiadów. Nikt na ten temat nie chciał się wypowiedzieć, dziwili się tylko jak Ignacy może mieszkać w tak obskurnym domu. Młodzieniec uparł się ze znajdzie odpowiedz na nurtujące go pytanie za wszelka cenę. Pewnej nocy gdy obudziły go dziwne odgłosy dochodzące ze strychu postanowił to sprawdzić, ubrał się i zachowując nieziemski spokój udał się na strych. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie to że cały czas ktoś wołał o pomoc a nikogo w pobliżu młodzieniec nie widział. NIE były to glos jednej osoby tylko wielu osób. Ignacego opanował strach, mimo to postanowił odkryć jakie postacie kryją się pod tymi glosami. Przeszukał cały strych, gdy już myślał ze już wszystko przeszukał ze każdy zakamarek został przez niego odkryty, nagle zauważył ze w kominku leży potłuczone lustro a w nim mnóstwo twarzy . Zemdlał .... Rano obudził się przypięty do lóżka, a nad nim stoją ciocia Rozalia i wujek Henryk wraz z wszystkimi sąsiadami. Mieli ze sobą kadzidła, o lejki ,dziwne przedmioty... Co się dzieje ? –pomyślał Ignacy . Gdy zorientowali się ze chłopak się budzi udali się na naradę, nie spodziewali się, ze jest taki silny i ze zwykłe sznurki go przytrzymają przy łóżku. Urwał je i wyskoczył przez okno ,a gdy wrócili z narady jego już nie było. Wyjrzeli przez okno i zobaczyli jak Ignacy pędzi jak szalony na rowerze, a gdy on się obejrzał ujrzał w oknie zamiast normalnych ludzi , żywe trupy o wyłupiastych oczach. Pędził tak szybko ze 30 min był już w domu, dopiero wtedy zrozumiał co by się mogło stać gdyby nie wyrwał się ze szponów zombi. Przyrzekł sobie ze już nigdy nie wyjedzie poza swoje miasto. Nauczyciel spojrzał na dzieci i powiedział – Nigdy nie uciekajcie z domu, ani nigdy nie wyruszajcie w nieznane sami, widzicie co się stało z moim dziadkiem.
Lucyfer jak co wieczór ułożył się przed kominkiem. Było mu ciepło i wygodnie, mógłby tak spędzić całą noc - tak też zazwyczaj robił. Żar bijący z paleniska i gruby dywan, na którym kot sypiał całkowicie wystarczyły mu do szczęścia. Powieki zaczęły mu opadać, a wraz ze snem nadeszły wspomnienia.
Lucyfer przypomniał sobie noc - taka jak ta, lecz przed piętnastu laty. Był wedy bardzo młody, spragniony przygód i wolności. Okno było otwarte, a kot po prostu nie mógł się powsrzymać od poznania świata. Wyskoczył.
Był bardzo zwinny. Przeskoczywszy płot przebiegł kilka przecznic, gdy natknął się na równie młodą jak on kotkę.
- Nie znam cię - odezwała się pierwsza - a myślałam, że znam wszystkich w tej okolicy. Kim jesteś?
- Nazywam się Lucyfer - odpowiedział.
- Och. To miło - wstała i już odwróciła się by odejść, ale kocur ja zatrzymał:
- Poczekaj! Jak masz na imię? Do kogo należysz?
- Należę? - zawróciła i podeszła tak blisko, że niemal stykali się nosami - Posłuchaj kolego. Ja nie mam imienia, a należę do siebie. Ty naprawdę wierzysz, że jesteć czyjąś zabawką?!
- To chyba oczywiste? - oznajmił z wyższością - Jeśli nie chcesz tego zaakceptować, trudno, ale tak po prostu jest!
- Biedny jesteś - stwierdziła, patrząc z politowaniem - żal mi cię. Zrozum, Lucyferze - spojrzała mu w oczy - to nie my należymy do ludzi. To oni nam służą! Czy widziałeś kiedyś kota karmiącego człowieka?
- No... nie.
- Widzisz! Gdybyśmy chcieli, sami byśmy coś upolowali. Zapamiętaj moje słowa: ja zyję sama i dla siebie. ty w zamian za jedzenie i ciepły dom dajesz im... no właśnie, co? Swoje towarzyswo, mruczenie, miękkie futro, które moga głasak to drobiazgi. Są naszymi niewolnikami, i to z własnej woli - po tych słowach odeszła, ani razu nie oglądając się za siebie, a kocur nie próbował jej zatrzymać.
Lucyfer otworzył oczy, sen odpłynął. Obudził go grzechot jedzenia wsypywanego do miski. Podniósł się ospale i ruszył w kierunku kuchni, uśmiechając się w duchu. Bezimienna kotka miała rację. Ludzie są niewolnikami.
Wyjaśnienie:
Powinno być dobrze