Matematyka to moja pięta Achillesa.Dostałam jedynkę ze sprawdzianu.Jest ona kolejną z rzędu.Wtedy otworzyła się moja Puszka Pandory.Wszystko zaczęło się sypać.W ten sposób znalazłam się w labiryncie.Próbowałam poprawić oceny.Dążyłam do złotego runa.
Koleżanka postanowiła mi pomóc w nauce,to taka prometejska postawa.Brat próbował mi tez pomóc w nauce,ale okazało się,że tez ma ośle uszy z matematyki.Przez naukę zaniedbałam porządki w pokoju.Mama powiedziała,że mój pokój to istna stajnia Augiasza.Zaczęłam się buntować,bo przecież to nie moja wina,że teraz muszę się zająć nauką.Nasze kłótnie to takie jabłko niezgody.Musiałam wybierać czy mama i posprzątanie pokoju czy nauka.Znalazłam się między Scyllą a Charybdą.Po tygodniu sprawa się wyjaśniła.Poprawiłam oceny.Dostałam róg obfitości.