Herakles wędrował kilka dni, aż dotarł do chaty wieśniaczej, na skraju lasu w Nemei. Stamtąd chciał wyruszyć do Myken. Zatrzymały go jednak rozpaczliwe lamenty kobiety. Zbliżył się do chaty. Lamenty stawały się coraz głośniejsze. Drzwi były otwarte. Herakles wszedł niepostrzeżenie. Przed kominkiem siedziała kobieta, którą wstrząsały łkania. Płakała i wyrywała sobie włosy. Herakles wszedł do środka, zbliżył się do wieśniaczki i delikatnie dotknął jej ramienia. (…)
– Co się stało? – zapytał Herakles. (…)
– Mój mąż zginął i syn. Rozszarpał ich na polu lew, najgroźniejsza bestia w całej Nemei – odpowiedziała, lamentując, kobieta.
– Gdzie jest teraz ten lew? – zapytał Herakles. (…)
– W Mrocznej Jaskini. A dlaczego pytasz?
– Znajdę i zabiję go!
– Nie dasz rady, młodzieńcze. Wielu próbowało...
– Spróbuję i ja. A może się uda... (…)
Następnego dnia o świcie, po skromnym posiłku, wyruszył na poszukiwanie nemejskiego lwa. Przemierzył lasy, knieje, skaliste zbocza, aż trafił na właściwy trop. Usłyszał głuchy pomruk. Skrył się za skałą i obserwował. Lew, ubroczony krwią swoich ofiar, mlaskał ozorem, oblizywał pysk. Herakles napiął łuk i wypuścił pierwszą strzałę. Trafiła bestię w grzbiet.
Potem druga wbiła się w skórę szyi. Drapieżnik wstrząsnął grzywą, jakby chciał odpędzić natarczywe muchy. Strzały spadły na ziemię. Lew wstał, ziewnął szeroko, pokazując ostre kły. Herakles chciał wypuścić następną strzałę, ale lew odwrócił głowę, zmrużył kocie ślepia, nerwowo uderzał ogonem o pośladki. Szyja mu napęczniała, grzywa nastroszyła, a grzbiet wygiął się w łuk. Ruszył w stronę jaskini, a Herakles udał się za nim. Wszedł za zwierzęciem do wielkiej, mrocznej pieczary. Lew położył się na posłaniu z liści i pomrukiwał. Herakles podniósł maczugę i mocno uderzył bestię w grzbiet. Właśnie zamierzał uderzyć powtórnie, kiedy lew błyskawicznie odwrócił się i wbił swoje kły w maczugę. Herakles nie miał już broni i mógł teraz liczyć tylko na swoje ręce. Skoczył na lwa, który przyczajony szykował się do ataku. Chwycił go za gardło i udusił. (…)

Nikos Chadzinikolau, Czyny Heraklesa, [w:] tegoż, Mity greckie, Wrocław 2014.
Nikos Chadzinikolau
Czyny Heraklesa
– (…) zadanie jest proste. Trzeba zabić hydrę, która mieszka w pobliżu lernejskiego jeziora. Wszyscy, którzy usłyszeli słowa króla, spuścili głowy i pomyśleli, że to już koniec Heraklesa. Do lernejskiej hydry nawet bogowie nie mieli odwagi zbliżyć się, a co dopiero zabić... Herakles jednak wcale się nie przestraszył.
– Już jutro rano wyruszę – powiedział. – Pozwól tylko, królu, zabrać ze sobą bratanka Iolaosa (…)
Po kilku godzinach jazdy dotarł Herakles do jeziora Lerna, niedaleko miasta Argos. Zaczął przeszukiwać teren. (…)
W pewnej chwili, gdy znaleźli się blisko kryjówki hydry, Iolaos powiedział:
– Hydra jest siostrą Cerbera.
– Słyszałem – odpowiedział Herakles. – I ma dziewięć głów, które po odrąbaniu odrastają.
– Najgorsze – rzekł Herakles – że jedna z tych głów jest nieśmiertelna.
– To jak chcesz pokonać hydrę? Chyba nie maczugą? – pytał Iolaos.
– Ty zabierz moją maczugę, a daj mi miecz. I podpal sitowie.
(…) Wtedy hydra poczuła żar i duszący dym, wyszła ze swojej kryjówki, przyczołgała się do Heraklesa, rozpostarła swoje ohydne macki, chcąc opleść go i powalić. Herakles stał wyprostowany, mocno wspierając się na nogach, wymachiwał mieczem i ucinał Hydrze łby. Jednak na miejsce odciętych wyrastały dwa nowe. Wtedy zawołał do Iolaosa:
– Zapal głownię i przypalaj nią miejsca po odrąbanych łbach.
Tak też uczynił Iolaos. Głowy już nie odrastały. Została tylko jedna, ta nieśmiertelna. Ale i tę odciął Herakles mocnym uderzeniem miecza, zakopał w przygotowanym przez Iolaosa dole i przywalił ciężkim głazem. Wtedy wyprostował plecy, wziął głęboki oddech, otarł pot z twarzy i podziękował Iolaosowi za pomoc. (…)
Eurysteusz (…) przekazał mu następne polecenie: przyprowadzić łanię o złotych różkach i kopytach, należącą do bogini Artemidy. Nie był to trudny czyn dla Heraklesa. Ale nie chciał też narazić się bogini lasów, gór i łowów. Musiał spełnić jednak życzenie Eurysteusza. Zaczął więc szukać w górach, kniejach i lasach. Przepłynął rzeki i jeziora, błądził po całej Tessalii. Aż w końcu natrafił na ślad łani na stokach Arkadii. Obserwował ją na bujnej łące, potem nad strumieniem przy wodopoju, wreszcie, gdy ufna i bezbronna spała na mchu. Wtedy zarzucił na nią sieć, schwytał ostrożnie, ułożył na swoich barkach i ruszył w drogę powrotną do Myken. (…)

Nikos Chadzinikolau, Czyny Heraklesa, [w:] tegoż, Mity greckie, Wrocław 2014.
Nikos Chadzinikolau
Czyny Heraklesa
Szybko odnalazł dzika, który pustoszył okolice położone wokół góry Erymantos. (…) Herakles zarzucił skrępowanego dzika na barki i wrócił do Myken. Króla Eurysteusza ogarniał coraz większy strach. Wybudował nawet specjalną kryjówkę, w której siedział i wymyślał nowe niebezpieczne i trudne zadania dla Heraklesa.
– Musimy upokorzyć tego herosa. (…) Zamiast popisywać się męstwem, pójdzie wyrzucić gnój z wielkich stajni króla Elidy, Augiasza – powiedział król.
Herakles przyjął to zadanie ze spokojem. Zgłosił się do króla Elidy, który okazał się niedbałym gospodarzem: od lat nie wywoził ze stajen i obór gnoju, toteż tonęły w cuchnącym nawozie, a muchy rozpleniły się, szerząc zarazę.
Roześmiał się król Elidy, patrząc na potężnego herosa w lwiej skórze.
– Może powiesz, że w ciągu jednego dnia? – ironicznie zapytał Augiasz.
– Oczywiście! – rzekł poważnym głosem Herakles. – Pod jednym jednak warunkiem, że otrzymam w nagrodę dziesiątą część królewskich stad. (…)
Herakles udał się do stajni, potem wędrował po najbliższej okolicy, obserwował wartkie wody rzeki. Wreszcie przystąpił do pracy: z obu stron stajni otworzył wrota na oścież, wykopał długi rów do samej rzeki, odsunął kamienie, które służyły jako zapora, i ostry strumień wody z wielkim hukiem popłynął przez otwarte wrota, zabierając ze sobą cały wieloletni gnój. Herakles ucieszył się z wykonanej pracy, zakopał rów. Wody rzeki popłynęły starym łożyskiem. (…)
W bagnach jeziora Stymfalos w Arkadii mieszkały dziwne, krwiożercze ptaki wielkości orłów. Miały żelazne skrzydła, dzioby i szpony. Atakowały ludzi i zwierzęta, niszczyły pola uprawne. Tam też bieliły się kości ofiar skrzydlatych drapieżników. Eurysteusz kazał Heraklesowi zabić te ptaki lub przepędzić w inne strony.
Ale jak je wywabić, wypłoszyć z mokradeł? Grunt był tak grząski, że nikt dotąd się nie odważył podejść blisko do ich siedzib. Z trzcin dochodziły tylko ostre trzepotania i jazgoty. Wtedy Herakles uruchomił przyniesioną ze sobą wielką grzechotkę. Rozległ się przeraźliwy, ostry warkot, jakby krzyżowały się miecze.
Wypłoszona chmara ptaków uniosła się w powietrze, zasłoniła niebo, zaczęła krążyć nad jeziorem, wydając przeraźliwe jazgoty. Wtedy Herakles napiął swój niezawodny łuk i wypuścił pęk strzał. Brunatna chmura ptaków przerzedziła się. Straszydła padały jak płachty do jeziora. Tylko niewiele z nich ocalało i odleciało w różne strony. I już nigdy tu nie powróciły.
(…) Im sławniejszy stawał się Herakles, tym bardziej zazdrosny i bezwzględny był Eurysteusz. Wymyślał prace, które mogły zgubić herosa. Jedną z nich było przyprowadzenie żywego kreteńskiego byka, w którego ciało wcielił się Zeus, by uprowadzić Europę. (…) Byk stał się postrachem całej Krety. Niszczył zbiory, a nawet całe osiedla ludzkie. I biada temu, kogo napotkał.
(…) Herakles spotkał byka na skraju lasu. Zwierzę oczy miało przekrwione, ogon wyprostowany, głowę pochyloną. Było gotowe rzucić się na Heraklesa, by ugodzić go swymi ostrymi rogami. Herakles okazał się szybszy. Pokonał byka, wziął go na plecy i zaniósł na statek. (…) Przerażony Eurysteusz kazał wypuścić byka na wolność, a ten przez długi czas grasował w okolicach Sparty, Arkadii, Istmii, aż zagościł na stałe na polach maratońskich. (…)

Nikos Chadzinikolau, Czyny Heraklesa, [w:] tegoż, Mity greckie, Wrocław 2014.
Nikos Chadzinikolau
Czyny Heraklesa
Następne zadanie też było niebezpieczne. Eurysteusz kazał Heraklesowi przyprowadzić do Myken słynne dzikie klacze władcy trackiego Diomedesa. Heros narzucił na ramiona lwią skórę, wziął maczugę, łuk i wyruszył. Po drodze spotkał młodzieńca Abderosa, z którym zaprzyjaźnił się, i dalszą drogę odbyli razem. Gdy dotarli do pałacu króla, Herakles rozpędził straż, rozprawił się z Diomedesem i wszedł do stajni. Słynne na cały świat rumaki, które były karmione ciałami nieszczęśliwych wędrowców, związał łańcuchami i wyprowadził. (…)
(…) Eurysteusz polecił Heraklesowi, aby zdobył złoty pas Aresa, który należał do królowej Amazonek – Hipolity. Herakles zgodził się, choć była to bardzo daleka wyprawa. Amazonki zamieszkiwały tereny nadbrzeżne Morza Czarnego. Zajmowały się hodowlą koni i łucznictwem. Były odważne, wojownicze i bezwzględne. Gardziły słabymi mężczyznami, wyśmiewały jeńców.
(…) Pewnego dnia rozeszła się wśród Amazonek wieść, że Herakles chce porwać ich królową. Zbrojne oddziały Amazonek okrążyły obóz herosa. Wybuchła krwawa walka. Padały ofiary po obu stronach. W końcu szala zwycięstwa przechyliła się na stronę mężczyzn. Amazonki zostały pokonane. Herakles strącił z konia Hipolitę i zabrał złoty pas oraz złotą dzidę, oznakę władzy królewskiej.
W dalekiej Iberii, dzisiejszej Hiszpanii, żył wielkolud Gerion z rodu Meduz, który posiadał najdziwniejsze na świecie stado czerwonych byków. Król Eurysteusz zażądał od Heraklesa, ażeby mu przyprowadził właśnie trzodę Geriona.
Zanim Herakles dotarł do właściwego półwyspu, zatrzymał się na wybrzeżu Libii. Tam spotkał olbrzyma Anteusza, którego nikt nie mógł pokonać, bowiem jego matką była Ziemia (Gaja) i dotknięcie jej stopami potęgowało siłę jego ciała. Herakles poznał tę tajemnicę, oderwał Anteusza od Ziemi, podniósł do góry i zmiażdżył rękami. Potem na styku Europy i Afryki, w gardzieli Cieśniny Gibraltarskiej, gdzie kończy się Morze Śródziemne, a zaczyna ocean, wbił dwa potężne słupy skalne, zwane do dziś słupami Heraklesa.
Szybko rozprawił się z pastuchem i dwugłowym psem Ortrosem. Bolesne wycia psa obudziły Geriona, który wyrwał z korzeniami potężne drzewo i chciał nim zwalić Heraklesa. Ale strzała herosa trafiła go wcześniej, Gerion przewrócił się więc, przywalony ciężarem niesionego drzewa.
Herakles zapędził czerwone byki na statek i przywiózł je Eurysteuszowi.
(…) W jedenastym roku swej służby u Eurysteusza miał Herakles zerwać i przynieść trzy hesperyjskie jabłka.
Słyszał o trzech siostrach, Hesperydach, które były córkami Nocy i mędrca Atlasa. Pilnowały drzewa płodności – cudownej jabłoni, której owoce były złote. Drzewo to zostało podarowane przez Ziemię Herze w dniu jej zaślubin z Zeusem. Ale gdzie znajdował się ów gaj Hesperyd, Herakles, niestety, nie wiedział. Mógł zapytać o to boga wód Nereusa. On znał tajniki ziemi i nieba. Nad rzeką Erydanu spotkał Herakles piękną i życzliwą nimfę Klirę. Ujawniła miejsce pobytu Nereusa. Herakles znalazł starca, który często przybierał różne postacie, żeby uniknąć schwytania. Skoro i to nie pomogło, Nereus musiał zdradzić tajemnicę hesperyjskiego sadu. Znajdował się on na wyspie Atlantyda. Tam Herakles spotkał ojca Hesperyd, największego astronoma, Atlasa, który zgodził się przynieść sam złote jabłka, pod warunkiem że Herakles zastąpi go w dźwiganiu sklepienia niebieskiego. Hesperydy uśpiły stugłowego Smoka, a Atlas zerwał złote jabłka. Nie miał jednak zamiaru wracać do dźwigania na barkach ciężaru nieboskłonu. Położył jabłka u stóp Heraklesa i zaczął się oddalać.
– Atlasie! – zawołał Herakles. – To wcale niezłe zajęcie, to zaszczyt podtrzymywać na ramionach świat!
– Ja też tak sądzę! – rzekł szczęśliwy z uzyskanej wolności Atlas.
– W tym jednak szkopuł, że mnie coś uwiera, boli mnie lewe ramię. Chyba źle chwyciłem albo ty źle mi położyłeś – narzekał Herakles.
– Zaraz poprawię! – przerwał mu Atlas. I gdy ponownie Atlas podsunął swe barki pod nieboskłon, Herakles wziął złote jabłka i uciekł.
– (…) Niech Herakles uda się do Hadesu i sprowadzi trzygłowego stróża piekieł Cerbera.
Dworzanie zamarli, usłyszawszy życzenie Eurysteusza. Herakles natomiast wcale się nie odezwał. Trochę się zmartwił, ale nie chciał pokazać, że się boi. Wnet wybrał się na Peloponez i z najdalej wysuniętego krańca przylądka Tenaro wstąpił do mrocznego królestwa Hadesu. Trzymał maczugę w pogotowiu, spodziewając się nagłego ataku Cerbera. Szedł długo czarnym tunelem. Na jego krańcu czekał przewoźnik Charon, który przewiózł Heraklesa na drugi brzeg rzeki Styks.(…)
– Witaj, Heraklesie! – rzekła uśmiechnięta Persefona.
– Witaj, królowo podziemia! – odpowiedział Herakles.
– Skąd znasz moje imię?
– Któż by cię nie znał, herosie. Cała Hellada szczyci się tobą.
– Nie wiem, czy ty, Pani, będziesz zadowolona z mojego przybycia do Hadesu.
– Co cię tu sprowadza?
– Muszę zabrać stróża świata podziemnego, Cerbera, i zaprowadzić do Eurysteusza.
– Nie mam nic przeciwko temu. Zbrzydł mi już jego straszny widok. W tym momencie zbliżył się Hades, małżonek Persefony.
– Ja też się zgadzam – wtrącił się do ich rozmowy. – Ale musisz go schwytać gołymi rękami.
Herakles spotkał się ze stróżem piekieł u ujścia rzeki Acheron. Złapał bestię za szyję, związał powrozami i zarzucił na plecy. (…)
Przybycie herosa z Cerberem do Myken przeraziło Eurysteusza. Nie spodziewał się, że i tym razem Herakles wyjdzie obronną ręką. Toteż gdy zobaczył piekielnego psa, uciekł i ukrył się w podpałacowych piwnicach, krzycząc:
– Jesteś wolny, Heraklesie, i więcej nie chcę cię widzieć! - ponumeruj te 5 stron