Odpowiedź :
Tren 8:
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubiory
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odzieje
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisany
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,Miała cie mać uboga
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,Miała cie mać ubogaDoprowadzić! Nie takąć daćobiecowała
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,Miała cie mać ubogaDoprowadzić! Nie takąć daćobiecowałaWyprawdę, jakąć dała!
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,Miała cie mać ubogaDoprowadzić! Nie takąć daćobiecowałaWyprawdę, jakąć dała!Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę;
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,Miała cie mać ubogaDoprowadzić! Nie takąć daćobiecowałaWyprawdę, jakąć dała!Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę;Ojciec ziemię brełeczkę
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,Miała cie mać ubogaDoprowadzić! Nie takąć daćobiecowałaWyprawdę, jakąć dała!Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę;Ojciec ziemię brełeczkęW główki ziemie brełeczkę
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,Miała cie mać ubogaDoprowadzić! Nie takąć daćobiecowałaWyprawdę, jakąć dała!Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę;Ojciec ziemię brełeczkęW główki ziemie brełeczkęW głowki włożył - Niestetyż, i posag, i ona
Nieszczęsne ochędóstwo, żałosne ubioryMojej najmilszej cory!Po co me smutne oczy za sobą ciągniecie,Żalu mi przydajecie?Już ona członeczków swych wami nie odziejeNie masz, nie masz nadzieje!Ujął ją sen żelazny, twardy, nieprzespany...Już letniczek pisanyI uploteczki wniwecz, i paski złocone,Matyczne dary płone.Nie do takie łożnice, moja dziewko droga,Miała cie mać ubogaDoprowadzić! Nie takąć daćobiecowałaWyprawdę, jakąć dała!Giezłeczkoć tylko dała a lichą tkaneczkę;Ojciec ziemię brełeczkęW główki ziemie brełeczkęW głowki włożył - Niestetyż, i posag, i onaW jednej skrzynece zamkniona!
Przekształcenie:
Dlaczego ten los okrutny spotkał moją córkę. Teraz opłakuję ją, praktycznie cały czas to robię. Dlaczego przyszło mi i mojej rodzinie żalić się nad Urszulką. Nie ma już nadzieji że moja córka się obudzi, jaki los bywa okrutny. Teraz dopiero doceniam to co mam. Okrutna jest śmierć ale co mogę poradzić. Śmierć to tak jakby sen, tylko taki wieczny. Gdy ujął on moją córeczkę nie mogę patrzeć na jej rzeczy, moje serce skręca się z bólu. Ona była taka maleńka, taka uboga. Teraz Urszulka zamieszkać w ziemi, zmieni się w proch, a ja mogę tylko zakryć jej małą główkę w jakąś białą tkaninę. Nie mogę sobie poradzić z myślą, że moja córka zostanie zamknięta na wieczne czasy w skrzyneczce - maleńkiej trumience...
Mam nadzieję że o to chodziło. Pozdrawiam i życzę dobrej ocenki :)