Odpowiedź :
Odpowiedź:
Fragment rozdziału "Pięćdziesiąte piętro"
- Kratka wentylacyjna - zauważył Net, wskazując na sufit. - Całkiem spora. James Bond poszedłby tamtędy. Mam nadzieję, że nie mam klaustrofobii.
Felix wyciągnął z kieszeni elektryczny śrubokręt i w kilka sekund odkręcił cztery śruby. Ostrożnie wyjął kratkę i postawił pod ścianą. Net podsadził go, a Felix złapał się krawędzi i wsunął się do środka. Pomógł wejść Netowi. Znaleźli się wewnątrz sporej blaszanej rury o przekroju kwadratu. Było tu dość miejsca, by poruszać się na czworakach. Światła latarek rzucały mylące refleksy na załamania metalowej powierzchni. Czuć było wyraźny przeciąg.
- Musimy zachowywać się bardzo cicho - szepnął Felix. - Na filmach bohaterów zdradzały rezonujące blachy.
- Wziąłeś nitkę? - zapytał konspiracyjnie Net. - Do zaznaczania trasy.
- Mam flamaster. Będę robił strzałki.
Zaczęli iść na czworakach, najciszej jak potrafili, ale blachy i tak co chwila sprężynowały z donośnym dźwiękiem. Po chwili dotarli do odgałęzienia kończącego się pionową studnią. Zajrzeli do niej, ale latarki były zbyt słabe, by oświetlić dziurę aż do dna.
- Mam taki pomysł - szepnął Net. - Spróbujmy tam nie wpaść, co?
- To jest doskonały pomysł - przyznał zduszonym głosem Felix.
Zaczęli posuwać się dalej, starając się opierać ciężar tylko na złączeniach blach. Minęli kilka mniejszych odgałęzień zakończonych kratkami, przez które widać było korytarze, regały i biurka, przy których siedziało kilka osób.
- Po co te odgałęzienia w górę? - zapytał Net, wskazując nad głowę. - Myślałem, że to ostatnie piętro.
- Pewnie nad nami są jeszcze poziomy techniczne.
- Zróbmy tu mały posiad. Zmęczyłem się.
- Chyba postój?
- Za nisko tu na postój - zachichotał Net.
Mówiąc to, nieostrożnie usiadł na kratkę wentylacyjną. Gdy się zorientował, było już za późno. Rozległ się trzask, a kratka otworzyła się pod jego ciężarem. Chłopiec krzyknął i spadł... lądując na miękkim fotelu w pustym gabinecie. Przerażony siedział chwilę bez ruchu, potem uniósł głowę i ujrzał równie przerażoną twarz przyjaciela. W tym momencie drzwi się otworzyły i do gabinetu weszła starsza kobieta. Na nosie miała grube okulary, zza których jej oczy wydawały się małe, jak u myszki. Net wjechał głębiej w fotel, ale kobieta nie zwracała na niego najmniejszej uwagi. Grzebała w pokaźnym pliku papierów i teczek, które ściskała pod pachą.
- Mam już te dokumenty z NASA, o które pan prosił, panie dyrektorze. - Położyła przed oniemiałym Netem kilka kartek. - Podpis z prawej strony, tu gdzie różowy post-it, bardzo proszę.
Net chwycił długopis i posłusznie podpisał we wskazanych miejscach. Kobieta zebrała papiery, wciąż próbując opanować wysuwające się teczki. Odwróciła się i wyszła zamykając za sobą drzwi, nie obdarzając Neta ani jednym spojrzeniem.
Chłopiec zerwał się i rozpaczliwie spojrzał w górę. Felix wyciągnął ręce, pomógł przyjacielowi dostać się do przewodu wentylacyjnego, po czym wetknął kratkę na miejsce. Net oparł się o ścianę i uniósł do twarzy trzęsące się dłonie.
- To nie na moje nerwy... - wysapał, łapiąc oddech i ścierając pot z czoła. - Już wolę się uczyć matmy.
- I tak będziemy się musieli uczyć... Ale przecież ty jesteś bardzo dobry z matmy!
- Tym bardziej wolę się jej uczyć niż być tutaj i wpadać... gdzieś...
- A co ty tam podpisałeś?
- Nie mam bladego pojęcia... Przynajmniej nie podpisałem się własnym nazwiskiem.
- A jak się podpisałeś?
- James Bond...
Wyjaśnienie:
Według mnie to jest najciekawszy moment z tej lektury.
Pozdrawiam
Nszczi