Odpowiedź :
Odpowiedź:
"tytuł daj jaki chcesz"
Wyjaśnienie:
Nigdy nie chciałem mieć psa. Zawsze wydawały mi się brudne i śmierdzące. Co powiedzieć? Byłem perfekcjonistą. Dlatego, gdy mój tata oznajmił całej rodzinie, że zamierza zaadoptować czworonoga, który mieszkałby z nami w jednym domu, można domyślić się, że nie byłem zbyt szczęśliwy.
Z domu wyjechaliśmy o godzinie trzynastej. Przez całą drogę byłem naburmuszony i nie odzywałem się do nikogo.
-Czemu się tak smucisz? - spytała mnie moja mama. Zwykle jestem głośnym dzieckiem i trudno zatrzymać mnie w trakcie rozmowy. Teraz jednak siedziałem cicho, a na pytanie mamy tylko odmruknąłem.
Po kilkunastu minutach dojechaliśmy do schroniska. Tata od razu podszedł z mamą do pani pracującej tam, a mi kazali się rozejrzeć i znaleźć swojego ulubieńca.
Szedłem korytarzem oglądając się wokół. Psów nie było teraz w klatkach, ponieważ były na ogrodzie. Poszedłem więc w tamtą stronę. Na podwórku ujrzałem stado psów biegających wokół. Powoli wszedłem przez ogrodzenie i oparłem się o płot.
Nagle podbiegł do mnie ogromny pies i zaczął na mnie szczekać. Rzucał się i bałem się, że zaraz mnie ugryzie. Usłyszałem mały piskliwy szczek. Spojrzałem pod siebie. Przede mną stał mały szczeniaczek, który próbował obronić mnie przed wielkim wilczurem. Mimo swojego niewielkiego rozmiaru stał dzielnie próbując odgonić zagrożenie. Wilczur przez pewien czas na mnie warczał, po czym obrócił się i odszedł.
Jeszcze raz spojrzałem na mojego bohatera. Mały maltańczyk z białą sierścią patrzył się na mnie swoimi wielkimi czarnymi oczyma. Podniosłem go i przez chwilę się na niego patrzyłem.
Wtedy weszli moi rodzice.
-I co znalazłeś ulubieńca? - spytał tata patrząc pod siebie by się nie potknąć.
-Tak. Chce tego! - wykrzyknąłem. Po czym uściskałem psa.
-Dobrze, przyniosę papiery. - powiedziała opiekunka i odeszła, gdy moi rodzice stali w miejscu. Nie mogli uwierzyć, że trzymam psa na rękach.
-No co się gapicie? Idziemy! - powiedziałam i ruszyłem za panią. Kto by pomyślał, że psy mogą być takie fajne.