Odpowiedź:
"Nie wiadomo, skąd się to takie ulęgło, ale na jedną rzecz był tylko łapczywy, to jest na granie.
Wszędzie też je słyszał, a jak tylko trochę podrósł, tak już o niczym innym nie myślał.
Pójdzie, bywało, do boru za bydłem albo z dwojakami na jagody, to się wróci bez jagód
i mówi szepleniąc:
— Matulu! Tak ci coś w boru „grlało”. Oj! Oj!"
"Sosny, buki, brzezina, wilgi, wszystko grało: cały bór, i basta!
Echo też… W polu grała mu bylica, w sadku pod chałupą ćwirkotały wróble, aż się wiśnie trzęsły! Wieczorami słuchiwał wszystkich głosów, jakie są na wsi, i pewno myślał sobie, że cała wieś gra. Jak posłali go do roboty, żeby gnój rozrzucał, to mu nawet wiatr grał w widłach."
"Wiosną uciekał z domu kręcić
fujarki wedle strugi. Nocami, gdy żaby zaczynały rzechotać, derkacze na łąkach derkotać,
bąki po rosie burczyć; gdy koguty piały po zapłociach, to on spać nie mógł, tylko słuchał
i Bóg go jeden wie, jakie on i w tym nawet słyszał granie…"
"Gdy tylko mógł słyszeć skrzypki, czy to na dożynkach, czy na weselu jakim, to już dla
niego było wielkie święto. Właził potem za piec i nic nie mówił po całych dniach, spoglą-
dając jak kot błyszczącymi oczyma z ciemności."