KRZYK
Była ciemna noc, coś koło 3:00. Padał deszcz, zdawało mi się że z każdą chwilą szum był głośniejszy. Krople uderzały z hukiem o parapet. Mocny wiatr targał drzewami na lewo i prawo. Delikatne, blade światło kominka rozświetlało niewielki pokoik. Wszędzie unosił się ten okropny zapach... Tego dnia wszystko zdawało się być inne, przerażające. Coś musiało się zdarzyć. Poczułem/am delikatny dotyk na ramieniu. Był zimny jak lód. Usłyszałem/am kroki. Coraz szybsze, głośniejsze. Jakby ktoś biegł i... w rogu pojawiła się postać. Czarna, owiana mrokiem. Po czym zniknęła... ten przeraźliwy krzyk wydobywający się z jej ust... był straszny. Nastała cisza. Przerażająca cisza...
Możesz sobie nazwać w sumie jak chcesz. Za jakieś błędy z góry przepraszam. Możesz również zmienić co chcesz. Opowieść jest moja więc nie martw się o plagiat. Mam nadzieję że pomogłam :D