Odpowiedź :
Odpowiedź:
Nie zdażyło się to wcale ani za górami, ani za lasami, lecz w ogródku niejakiego Grzegorza Porzeczki. Późnym grudniowym popołudniem łupał orzechy i oglądał swój ulubiony program o du_a_ rzekomo zamieszkujących niektóre zamki.
Nagle usłyszal dziwne głosy dochodzące z podwórka. Otworzył okno...
Owiało go zimne, rzeźkie powietrze. Spojrzał w głąb podwórka. Śnieżny krajobraz był rozświetlony blaskiem księżyca. Szczególnie brzeg rzeczki sąsiadującej z ogródkiem bił jakimś nieziemskim światłem. Grzegorz nie byl tchórzem, ale wystraszył się na żarty. Zarzucil jednak polar, z niewiadomych powodów, chyba dla dodania sobie otuchy, wziął parasol i ... wyszedł do ogródka. Minął grządki, na których sąsiadką _ania od wczesnej wiosny uprawiała warzywa przede wszystkim rzodkiewki i ogórki. Nagle stanął jak wryty i nie mógł złapać tchu z przerażenia. Wśród ośnieżonych drzew stal przeraźliwy stwór.