Skawiński był zmęczonym życiem tułaczem, dlatego gdy dostał posadę latarnika, czuł, że znalazł wreszcie swoje miejsce na ziemi. Na małej wyspie znalazł upragniony spokój i wytchnienie. Całymi dniami obserwował morskie fale i okręty na morzu. Czuł się szczęśliwy.
Obserwowanie morza, sprzyjało rozmyślaniom latarnika: „Patrzył, nasycał się, przekonywał. Mogłoby się zdawać, że pierwszy raz w życiu widział morze, bo północ wybiła już na aspinwallskich zegarach, a on jeszcze nie opuszczał swojej powietrznej wyżyny — i patrzył. W dole pod jego stopami grało morze.“
Obserwowanie przyrody wywoływało także skojarzenia z ojczystymi krajobrazami, ponieważ tęsknił za ojczyzną, obrazem rodzinnego domu: „(...) z cienia wychylają się lasy, zarośla, szereg chałup, topole. Studnie skrzypią (...). Jaka ta ziemia kochana, śliczna w różowych blaskach jutrzni!.”