Moj dziadek Flinch jest zwykłym dziadkiem, jak miliony dziadków na świecie. Je zwykłe posiłki, mieszka w zwykłym domu i ma zupełnie normalną rodzinę. Jednak kiedyś był w centrum uwagi. Zadecydował o tym zwykły przypadek.
Zdarzyło się to paręnascie lat temu w pewnym włoskim miasteczku podczas pobytu, wtedy jeszcze nie dziadka, pana Flincha. Miał wolne od swojej pracy, więc chciał wykorzystać swój czas najlepiej, jak mógł. Bawił się i hulal, ale spadł na samo dno i zapukał od spodu. Zaczęły się komplikacje. Banki na niego nacierały, a on bezradnie patrzył na wzrost kursu walut, a jednocześnie na rosnące jak grzyby po deszczu rachunki. Wiedział, że musi wrócić do pracy, ale nie miał na tyle pieniędzy, by wyjechać. Zatrudnił się w firmie budowlanej, gdyż taką pracę wykonuje: jest budowniczym. On to miał szczęście, mimo niesprzyjających okoliczności. Pracował cieżej, niż inniz gdyż był obcokrajowcem. Musiał charowac przy celach, a nocą czuwać na wysokościach żurawia. Że względu na narodowość szydzili z niego. Postanowił się zemścić. Nie miał wielu okazji, ale takową nadarzyła się nocą, gdy pracował. Nie wiedział, co robi, podjął nierozważną decyzję. "Dziobem" żurawia chciał zburzyć wieżowiec firmy budowlanej. W mojego punktu widzenia, to nie było normalne, ale on wie swoje... Spudłował! Nie wyhamował i trafił w pobliską wieżę. Szczęście go nie opuszczało, gdyż wieża się nie rozpadła, tylko przechyliła. Było to dość dziwne, ale na prawdę się nie zawaliła. Dziadek tym wydarzeniem wzbudził wiele kontrowersji i stał się znany.
Ludzie nazwali wieżę Krzywą Wieżą, a dziadek wkrótce spłacił wszystkie rachunki. Wyszedł na prostą, a inni ciągle o nim mówią i mówili, mimo jednak sławy wiedzie dalej zwykle życie.
