Pewnego dnia szedłem przez pustynie. Po drodzę do miasta napotkałem umierającego z pragnienia starca, poczęstowałem go łykiem wody,spojrzałem do butelki i zobaczyłem kilka kropel wody a była przedemną daleka droga. W nocy rozłożyłem namiot i położyłem się spać. Obudziło mnie dziwni uczucie, wstałem rozglądnołem się po namiocie i zobaczyłem małego chłopaka w rogu siedzącego spokojnie w rogu namiotu.
-ja- Kim ty jesteś? I co ty tu tu robisz?!
-nieznajomy-Nazywam się Mały książe,obserwuje cię od jakiegoś czasu.
-ja-Czego odemnie chcesz?! Pieniędzy?!
-mały książe-Chciałem zapytać czemu pomogłeś temu starcu? Nie dał ci nic w zamian.
-ja- Bo tak się powinno robić.
-mały książe- a pomyślałeś co by się stało gdybyś go zostawił na pastwe losu?
-ja-Ani na chwile.
-mały książe-twoim własnym sądem było by sumienie.