Nadiaw654
Rozwiązane

opis obrazu skąd przyszliśmy kim jesteśmy dokąd idziemy 1897-1898
proszę o pomoc ❤​



Opis Obrazu Skąd Przyszliśmy Kim Jesteśmy Dokąd Idziemy 18971898proszę O Pomoc class=

Odpowiedź :

Odpowiedź:

Temat mojej pracy stanowi dzieło Paula Gauguina - Skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy? - będący równolegle największym dokonaniem wyżej wspomnianego autora. Sztandarowy przykład postimpresjonizmu, wykonany w latach 1897-98, spoczywa teraz w bostońskim Museum of Fine Arts.

Jego twórca, francuski artysta, kierowany pragnieniem oswobodzenia się z pewnych ram i żelaznych konwenansów, żądny bliskości z naturą, udał się na Tahiti, gdzie finalnie, przyparty własnymi myślami, namalował obraz - stanowiący bezpośredni rezultat jego osobistych zmagań z sobą samym, przeżywanego wówczas kryzysu egzystencjalnego oraz pytań, na które tak uporczywie usiłował odnaleźć odpowiedź - skąd przyszliśmy? Kim jesteśmy? Dokąd zmierzamy?

Dzieło imponuje zarówno wymiarami - 139,1 x 374, 6 centymetrów - jak i przemyślaną kompozycją, stanowiącą wrażenie pewnej stałości, harmonii i mistycyzmu zarazem. Gauguin zalecił sam, aby czytać go od prawej strony do lewej - poszczególnymi stadiami rozwoju. W dziele przeważają barwy chłodne - a zwłaszcza niebieska - na której odznaczają się żółte, ludzkie sylwetki. Towarzyszą jej zwierzęta - po stronie prawej, a więc i na samym początku, dostrzegalnych jest kilka spoczywających na ziemi postaci, z dzieckiem położonym nieopodal - dalej, mężczyzna zwrócony do nas plecami, z uniesioną ręką - będącą, co możliwe, wyrazem silnego uczucia - obserwujący dwójkę kobiet skrytych w cieniu dalszego planu - dominacja barwy brązowej.

W pobliżu ich wszystkich towarzyszy pies - sprawia to więc wrażenie dosyć zwyczajnego widoku, który to z kolei, z niezbitym efektem, przełamuje postać główna, centralna, zajmująca środek - najlepiej przy tym oświetlona - mężczyzna sięgający po owoc u góry. Budzi to momentalne skojarzenie z biblijnym Adamem - pierwszym człowiekiem, a i zarazem tym, który zgrzeszył na samym początku - pozwolę tu sobie, ergo, na domysł, jakoby ten właśnie czyn, ten gest w kierunku - powołując się na świętą księgę, złego plonu drzewa poznania - przedzielał jednoznacznie i rozgraniczał obie strony, obie od siebie, lewą od prawej, tę drugą czyniąc wolną od zła, pierwszą zaś - będącą jego bezpośrednim następstwem.

Umieszczone na ziemi dziecko, wokół plączące się zwierzęta, dalej na wpół naga kobieta i wreszcie - starsza, wyraźnie wycieńczona na tle pozostałych sylwetka, zmarniała i wątła, zdająca się wprost mówić o świadomości własnego losu, jego nieuchronności, ale i akceptacji, co w konsekwencji budzi nie tyle grozę, co zastanowienie - w tym wyjątkową zadumę, która towarzyszy i autorowi, tworzącemu obraz, i postaciom, w które przelał własne przemyślenia - stały motyw, obejmujący wszystko po kolei, na taki sam sposób.

Na samych tyłach tła majaczy krajobraz znamienny dla wysp - wulkany Tahiti, którym to Gauguin miał osobistą sposobność się przyglądać. Wszędzie panuje bezruch, zatrzymanie, podsycające w odbiorze nowe i subiektywne pytania. Cały obraz daje sobą odczuwalne wrażenie, będące jednocześnie nie do rozwikłania - pozazmysłowość zaognia złoty poblask krańców dzieła, kontrast dla ogólnego chłodu - wijące się pośród niego konary drzewne jak gdyby same zmuszały do solennych rozmyślań.

Niezwykle istotną jest przy tym niebieska postać, posąg - czegoś na wzór bóstwa - nader wszelkie materie wznoszący ogólną aurę do jej najwyższej rangi - uniesione ręce na swój doniosły sposób skłaniają do wzbijania się o jeszcze jedną sferę, od najniższych sfer profanum po same sacrum.

Nie mogę zaprzeczyć temu, że nijaki ze mnie pasjonat tego konkretnego nurtu w sztuce - preferuję bowiem zupełnie inny sposób obrazowania osobistych rozumień i świata przedstawionego - mimo to nie jestem w stanie ukryć mojego bezmiernego wrażenia, jakie wywarł na mnie autor wraz z jego, opisywanym jeszcze przeze mnie, obrazem - ten pierwszy, jawiący się tu nie tylko jako malarz, ale i filozof - stawiający mi pytania i ich motyw przewodni; pośrednio uświadamiający o niemożności odpowiedzenia na nie - na obrazie nie uwydatnia się w końcu dosadne, widoczne wyjaśnienie - koronnym jest jednak, że pobudza on do myślenia i własnych refleksji, co w sztuce cenię bardziej niż cokolwiek innego.

Wyjaśnienie:

Znalezione w internecie.