Odpowiedź :
Stwierdzenie, że podróż niejedno ma imię może wskazywać na daleko idące zakorzenienie koncepcji podróży w dwóch wymiarach, fizycznym i mentalnym, czy jak kto woli, duchowym.
Co czyni fizyczne przemieszczanie się z miejsca na miejsce podróżą? Jakie warunki muszą być spełnione? Powszechnie przyjęło się, że podróż związana jest z pokonywaniem większej odległości, dlatego podróżujemy do dalekich krajów, lub nawet na krańce świata.
Jednak zaryzykowałbym stwierdzenie, że wcale nie o odległość chodzi, ale o włożony trud i zaangażowanie. Życie dostarcza przykładów popierających taką tezę. Starszy człowiek, który wejdzie na 5 piętro, może śmiało powiedzieć, że nie dla niego są takie podróże.
Innym kryterium podróży jest przemieszczanie się w czasie i doświadczeniach. Do podróży przyrównywane bywa życie, lub też zgłębianie jakiejś koncepcji czy dziedziny.
Obydwa te aspekty splatają w sobie podróże Małego Księcia, który przemieszczając się fizycznie, podróżuje zarazem w głąb siebie, a może jeszcze bardziej w głąb innych. Jego podróże są doświadczaniem drugiego człowieka z jego zaletami i wadami. Stanowią zderzenie się z rzeczywistością, która wcześniej była mu obca.
Książę nakrywał kloszem Różę, będąc przekonanym, że troszczy się o nią, jednocześnie nie widząc, że sam był pod takim kloszem izolującym go od jakichkolwiek innych doświadczeń, aniżeli te, które znał na swojej planecie. W jego przypadku podróż oznaczała wydostanie się spod klosza i dostrzeżenie nowego.
Myśląc o podróży zazwyczaj mamy na myśli dotarcie do celu i powrót do domu. Oczywiście każdy zna termin podróży w jedną stronę, nieodwracalnej zmiany. Często podróż w jedną stronę jest równoznaczna z ostatnią podróżą, oznaczającą śmierć.
Antoine de Saint-Exupéry znowu łączy te perspektywy. I tak Mały Książę wracając, odbywa swoją ostatnią podróż. Dociera do najdalszego brzegu, skąd może zawrócić tylko dzięki miłości, za którą musi zapłacić wysoką cenę. Książę należy do, jak sądzę, nielicznej grupy tych, dla których taka cena nie jest jednak zbyt wysoka.
