Dobra.
Kiedyś bawiłam się z dziadkiem w sklep, a z racji, że jest on geologiem to sprzedawałam kamyki. Jeden z kwarców dymnych strasznie przypominał mi kluskę więc muszę koniecznie dopowiedzieć, że babcia robiła kluseczki śląskie. Po godzinie ja nadal przy stole stoję i składam towar w postaci kamyków zawinięta w jakąś chustę ale nie odłożyłam tego kwarcu. Potem babcia nakryła do stołu, a kiedy przyszli goście i pomodliliśmy się przed jedzeniem ja podrzuciłam komuś ten kamyk. Siedziałam i patrzyłam na wujka swoimi wnikliwymi oczkami, a on zabawiał się ze mną. Miałam wtedy 6 lat więc myślał, że się tak bawię aż jakimś cudem włożył kamyk do ust i po chwili wypluł go idealnie w moją stronę. Sos mięsny wraz z kluską i kamykiem poszybowały w moją stronę ale mnie ominęły odbijając się od ściany i znów wędrując na talerz wujka, który teraz bał się jeść a potem opowiadał o swojej traumie. Może nie jest to bardzo śmieszne ale uwierzcie, że było.
Mam nadzieję że pomogłam. Miłego