Bardzo proszę o pomoc
Napisz streszczenie tekstu Ryszarda Ostapskiego Aktorstwo doby dzisiejszej, liczące 40 - 60 wyrazów.
Patrzę na współczesnych aktorów w ostatnim sezonie, grających w tych ambitniejszych przedstawieniach [...]. Patrzę i życzę im, żeby ta wysoka fala niosła ich jak najdłużej. Choć od czasu do czasu nachodzi mnie myśl, że przydałoby się właśnie krótkie załamanie fali. Bo ani się obejrzymy, gdy świeże, odkrywcze pomysły zaczną stawać się powszechnym trendem, wspólnym stylem, a wreszcie – w tych naszych prędkich czasach manierą. I zrobi się niebezpiecznie przewidywalnie i nudno. [...]
W ostatnich latach wciąż powtarza się hasło o „śmierci postaci scenicznej”. Z rozwagą i oszczędnie trzeba używać słowa „rola”. Krótko i zgrabnie sytuację obecną nazwał Piotr Olkusz – Dramat bez postaci, a teatr bez roli. Tytuł swojego eseju opatrzył jeszcze znakiem zapytania. Ale chyba trzeba przejść na tryb oznajmujący. Zamiast roli mamy znak, ideę, abstrakcję. „W pewnym momencie nasz teatr wkracza na drogę – pisze Olkusz – na której aktor do spółki z widzem przestaje interpretować postać, a zaczyna ją znaczyć czy wypełniać”. [...] Nadanie znaczenia jest w gestii reżysera. Zamiast roli ważne jest ciało. Aktor ma być obecny. [...]
Dramatopisarze tak piszą, a reżyserzy nie przeciwstawiają się, biorąc teksty na tzw. warsztat. I sztuka dialogu scenicznego powoli odchodzi w przeszłość. [...] W ostatnich sezonach aktorzy monologują na potęgę. A jednocześnie – o paradoksie – są intensywnie cieleśni. W wystawianych tekstach współczesnych w ogóle nie ma możliwości zaistnienia dialogu, ponieważ monologujący sam wynajduje problem, sam go sobie stawia, sam go z każdej możliwej strony omawia i – niekiedy – sam dochodzi do konkluzji. W monologach mówi się o wszystkim i bez żadnych hamulców. Konstruuje się je trochę na zasadzie wertowania słownika – gdy mowa na przykład o głowie, w monologu padają wszystkie możliwe związki frazeologiczne związane z tym słowem. Autor tekstu uważa wówczas, że w ten sposób dotyka problemu wielostronnie. Wydaje się, że taki styl uzasadnia się statystycznie. W takiej litanii zawsze trafi się jakaś trafna fraza. [...]
Jest coś paradoksalnego we współczesnym zaangażowanym teatrze. Z jednej strony w komentarzach, w reżyserskich eksplikacjach dużo mówi się o relacji teatru i społeczeństwa, wadze tych relacji, o znaczeniu teatru w tworzeniu wspólnoty. Z drugiej jednak strony przedstawienia i sposób prowadzenia aktorów stają się nieustannym hymnem na cześć nieskrępowanej indywidualności. Aktor w tych przedstawieniach występuje przeciw wspólnocie. Walczy o swoje jednostkowe prawa, negocjuje dla siebie specjalne reguły. Reguły, które – by tak rzec – zezwolą na samorealizację bez względu na koszty poniesione przez społeczność. Rozumiem, że ten jednostkowy gest ma być dla społeczeństwa wyzwalający. Obawiam się, że jest na odwrót. Ten pęd ku indywidualnemu spełnieniu, głoszony w imię szczęścia społecznego, staje się jednocześnie – tu właśnie paradoks – poparciem dla takich relacji międzyludzkich, które chętnie fundują nam korporacje. Nikt jak one tak doskonale nie nauczył się korzystać z osobistych, poszczególnych dążeń dla maksymalizowania zysków. [...]
Zastanawiam się, czy współczesny teatr, walcząc o bliski jego twórcom ideał dobrego życia, zgodnego z ważnymi dla nich wartościami, nie stosuje w tej walce środków teatralnych, które ten ideał kruszą. [...] Czy zwyczajnym widzom starczy cierpliwości, by szukając sensu i wartości sztuki, wyszarpnąć je spod gmatwaniny rozmaitych estetycznych rozwiązań?