ubrałam się i wbrew zakazu rodziców pod osłoną mocy ruszyłem w droge wyznaczoną przez natrętnego ptaka. biegłam szybko zapamiętale. zatrzymałam się dopiero gdy puchacz zatoczył koło nad starym budynkiem. Wtedy zauważyłam że jestem przy kaplicy cmentarnej czułam obecność i glosy innych osób lecz wokół nikogo nie było powoli zbliżyłam sie do zabudowań. Drzwi były zamkniętne okna zasłonięte jakaś niewyjaśniona siła albo ciekawość kazały mi węjsc do srodka zanim otworzylam rygiel przy kaplicy pojawiło sie stado wyglodnialych ptakow w uch gromadzie szumatala sie jakas postac. Przerazajacy widok ukazal sie mym oczom. Widmo bylo szakralne z gęby zionęło ogniem „oczy mialo wysadzone na glowie jęczało prosząc o jadło i picie. (dokończyć opowiadanie)