Wtorek, 03.11.09r.
Dzisiaj postanowiłam przejść się nad rzekę. Wiesz co? Woda miała tak przejrzystą toń, że można się tam było przyglądać. Niesamowite uczucie. Przez kilka godzin zachwycałam się tym widokiem, w międzyczasie zajadając pączka, aż nagle... Huk! Pączek wypadł mi z ręki. Zerwałam się na równe nogi. Patrzę w górę i co widzę? Tak, tak. Nadciągającą burzę. Chmury przybrały czarny kolor, lecz woda była nadal niesamowicie przejrzysta. Grzmiało jeszcze chwilę, aż nagle wszystko umilkło. Jakby Bóg wysłuchał mych błagań i przestał się znęcać nade mną. Ruszyłam do domu w błogim nastroju. Wiesz, co? Może to zabrzmi dziwnie, lecz nigdy jeszcze nie czułam się taka spełniona i szczęśliwa.
Kończę moje dzisiejsze rozważania. Zobaczę, co przyniesie jutro. Pa!
O to chodziło? Pozdro ;)